Miasto Hunder
-
Kuba1001
Wiewiur:
Organizmy zahartowane godzinami mordobić, kilogramami ogórków i litrami wódki, także niezbyt.
Vader:
Może i tak, ale po dobiciu do brzegu ledwo rzuciliście cumy i spuściliście trap, a na pokład zaczęła Wam pakować się banda brodaczy, najpewniej celników, służby portowej, czy kogo oni tam mają.
‐ Który to kapitan? ‐ spytał jeden z nich, rozglądając się po całej załodze i pokładzie. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Pokiwał głową, zapisał wszystko i zaczął się na Ciebie gapić.
‐ I…? ‐ spytał, chcąc wydusić nieco więcej, na przykład na temat tego, co będziecie robić po wypłynięciu z Hunder i w co właściwie macie zamiar się zaopatrzyć.
Wiewiur:
Prowizoryczna zasłona dymna podziałała, a Ty wymknąłeś się z opresji. Znowu. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Znajdziemy tu pełno zaprawionych w żegludze wilków morskich, ale to dezerterzy, maruderzy, mordercy, piraci i inni łajdacy, nie ma co liczyć na jakiegoś porządnego. ‐ powiedział jeden z marynarzy. ‐ Nim wstąpiłem do załogi, kilka razy tutaj zawitałem… ‐ dodał jeszcze po chwili, jakby chcąc się usprawiedliwić.
Wiewiur:
Nie trafiłeś na ślepy zaułek, więc jest dobrze. Gorzej, że nigdzie w pobliżu nie ma tego całego medyka. -
-
-
-
-