Twierdza Inkwizycji Światła
-
-
Bilolus1
Mordred wyskoczył w przód rozumiejąc powoli co się tak właściwie działo, jednak łańcuchy utkwione, i przeszywające jego pierś z pomocą wielkim metalowych prętów zatrzymały go w miejscu ‐ odetchnął on głęboko ale wydostał się z niego jedynie skrzek ‐ Mordred obejrzał się wokół panicznie…po czym, chociaż z ciężkim sercem spróbował wyrwać ów pręt ze swej piersi…w sposób nie inny jak przeszycie nim przez swoje ciało.
-
Kuba1001
Vader:
Skoro głos usłyszałeś w głowie to może i tak spróbujesz mu odpowiedzieć?
Bilolus:
Nie udało Ci się, były one zbyt solidne, aby taka sztuczka przeszła, musiałbyś o wiele bardziej się przy tym natrudzić, a teraz nie jesteś w stanie tego zrobić ‐ masz za mało siły.
‐ Spokój tam, kreaturo! ‐ krzyknął ktoś, łomocąc opancerzoną pięścią w żelazne wrota Twojej celi. ‐ Albo znowu użyjemy Magii Światła, żeby Cię trochę połaskotać! -
-
Bilolus1
Nie miał nawet zamiaru odpowiadać na te zawołanie…przysiadł on to też ciężko na ziemi i spojrzał na swoje ciało ‐ chciał określić jak był jeszcze przybity aby zdobyć najlepszy sposób na wydostanie się…
‐ O pani…?‐ spytał zrezygnowanym głosem pełnym nadziei, liczył że chociaż ona się odezwie‐.
-
Kuba1001
Vader:
Dołącz do Niego, a najpierw opuścisz to miejsce. Służ mu dalej, a zrównasz znienawidzone miasto z powierzchnią ziemi.
Bilolus:
Inkwizytorzy zbyt dobrze zdawali sobie sprawę z Twoich możliwości, miałeś wbite po trzy kolce w każdą z kończyn, przechodziły z reguły przez kości, a na dodatek wystający z ciała fragment był większy niż reszta, więc nie możesz tak po prostu iść naprzód i pozwolić kolcom przejść przez Ciebie… Identyczny, tylko że większy, masz też wbity w pierś.
Tak, jestem tutaj. Musimy stąd uciec, Mordredzie. Jak najszybciej ‐ odpowiedziała, a Ty dopiero po chwili zdałeś sobie sprawę, że mówiąc “tutaj” nie ma wcale na myśli Twojej celi, a prędzej ciało lub umysł. -
Bilolus1
Nogi…prawa…ręką…tors…pomóż mi Pani, a ja pomogę tobie…, zawołał w bólu w swym własnym umyśle ‐ spróbował on zatem skorzystać z zapasów swojej siły i poluzować z lekka pręt przybijający jego prawą rękę używając uwolnionej lewej, ciągnął on z całej siły…ten który trzymał jego rękę…jako że tam właśnie najmniej było twardych kości.
-
-
Kuba1001
Bilolus:
Pułapka, bo chyba tak to należy nazywać, była dość przemyślnie skonstruowana, przez co niemalże rozszczepiłeś sobie kończynę na dwoje, ale zdołałeś ją uwolnić.
Vader:
Głos zniknął z Twojego umysłu tak szybko jak się pojawił.
‐ Nowy przyjaciel? ‐ zapytał ten sam szaleniec co wcześniej, znów wpatrując się w Ciebie swoim przekrwionym okiem przez niewielki prześwit w ścianie, która rozdzielała Wasze cele. -
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Przyjaciel! ‐ krzyknął równie radosnym, co piskliwym głosem. ‐ Jestem Cerak, a mój szalony kompan, z którym dzielę celę to Grykus.
‐ Miło. ‐ dodał mężczyzna, choć innym głosem, aby zobrazować tym samym swoją drugą osobowość… Tak, szykuje się wspaniała przygoda, zwłaszcza z takimi kompanami… Kompanem… Jak zwał, tak zwał.
Bilolus:
Udało się, choć nikt nie wszedł, a jedynie zajrzał do środka przez małą kratkę. Widziałeś co prawda tylko oczy tego, który zareagował na Twoje wycie, ale dostrzegłeś w nich ogromne przerażenie, które spotęgowałby śmiech Twojej Pani, gdyby tylko słyszał ją ktoś inny niż Ty.
Dobrze, Mordredzie… Dobrze! A teraz zabierz nas stąd, prędko! Nie trać czasu, zgładź tylko tych, którzy będą stali na naszej drodze do wolności i zemsty! -
-
Bilolus1
‐ Tak Pani! Tak! Hahahahahaha!‐. niczym zdziczała bestia zawył ponownie, bardzo nie po ludzku ‐ Mordred naparł w przód nawet nie liczył się z tym jakie rany mógłby ponieść odrywając się od ściany…jeśli znaczyło to wyłamanie sobie żeber…liczył się z tym‐. ‐ PALAAADYNIE!‐ tym bardziej próbował zasilić swój napór i ten krzyk, bólem jaki go przeszywał gdy próbował oderwać się od ściany…‐.
-
Kuba1001
Vader:
Oni nie mieli tego zamiaru, ale dość szybko zignorowałeś ich paplaninę, mając czas tylko dla siebie.
Bilolus:
Twój ryk obudziłby umarłego, więc na pewno zwołał już wszystkich Magów Światła z całej twierdzy.
Udało Ci się wydostać, padłeś na lodowatą i wilgotną posadzkę, ledwo mogłeś się poruszać i oddychać, więc co dopiero walczyć czy uciekać. Twoje nogi były niemalże rozłupane na pół, natomiast klatka piersiowa bardziej przypominała pokrwawiony i rozszarpany kawałek mięsa niż część Twojego ciała. Mimo to czułeś, jak narządy powoli się zrastają, niestety może to trochę zająć, a w każdej chwili mogą przybyć Inkwizytorzy, aby Cię zamordować lub ponownie zakuć. -
-
-
Kuba1001
Vader:
//Proponuję zawiesić tę postać na chwilę, dopóki Bilolus nie zacznie odpi***alać tu maniany.//
Bilolus:
Drzwi otworzyły się, usłyszałeś szczęk dobywanego oręża i po chwili ujrzałeś jednego z Inkwizytorów, w charakterystycznym białym płaszczu z kapturem i o łysej głowie. W dłoniach trzymał dwa jednoręczne miecze, ale chyba tylko na pokaz, bo jego usta już się poruszały, zaczynając inkantację jakiegoś zaklęcia Magii Światła. -
Bilolus1
Wyskoczył zatem w przód ‐ licząc że jego poranione ciało miało dość siły aby porządnie złapać się nogi Inkwizytora i obalić go, używając swej nadludzkiej siły…a nawet jeśli ‐ zdecydował się ugryźć go w nogę, będąc raczej wielkim mężczyznom, zdziczałym przez lata w celi liczył że owy manewr zadziała ogłupiająco, i da mu chwilę na reakcje…a jeśli już, to że chociaż jego Pani zareaguje.
-