Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Gdy był bliżej, to ogłuszył już tradycyjną metodą obu.
Pozbawieni przytomności, ale nie życia, jak chciałeś.
To bez różnicy, bo i tak zginą. Zawołał dwóch najemników.
Przybyli, zgodnie z rozkazem.
Wskazał na jeńców. ‐Zabrać ich do Wampirzycy, wydobędzie z nich przydatne informacje. ‐Jeżeli potrafi.
Pokiwali głowami i po chwili już wracali w kierunku głównych wojsk, zostawiając Cię samego.
Ciężko nazwać to samotnością, bo były Demony, Nieumarli i reszta Najemników, których po ataku poprowadził dalej.
Dalej, czyli gdzie? Ot tak, w las?
Raczej dalej trasą, którą się kierowali.
Nie znaleźliście nic ciekawego przez kilka kilometrów, więc wypadałoby już wracać, a nie tylko brnąć naprzód.
Czyi zarządził odwrót i powrót do reszty wojsk.
Udało się, przy okazji mogłeś podliczyć straty, które zamykały się na Twoim koniu, bo w końcu kilkudziesięciu Nieumarłych i kilkunastu najemników się nie liczy, prawda?
Zabrał się za leczenie konia Magią Leczenia.
Trupy mają to do siebie, że są zwykle martwe, a Magia Leczenia działa na tych wciąż żywych.
Jak więc dojechał nim do najemników, skoro nie żyje?
//Napisałem, że koń zginął, a Ty później stwierdziłeś, że ruszyłeś dalej, a więc uznałem, że na pieszo.//
///Napisałeś, że dostał w szyję///
//I to go nie zabiło?//
///Nigdzie nie umarł, a ja na nim po tym dojechałem do najemników ;‐;///
//Nie. Dostał w szyję. Strzałą. Zdechł (bo chyba to jest poprawne określenie odnośnie zwierząt), a Ty ruszyłeś do nich na piechtaka.//