Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Obserwował trochę wroga wypatrując dowódcy lub kogoś kto różnił się od żołnierzy.
Nikogo takiego nie było widać.
Rozejrzał się za łakami.
Ciężko było je zobaczyć kiedy ukrywały się w krzakach, ale udało Ci się je dostrzec.
Powoli podczołgał się do nich, aby sprawdzić czy z ich pozycji coś widać.
To samo co u Ciebie. Może poza tym, że stąd naliczyłeś dziesiątki jeśli nie setki namiotów.
Czekał tak trochę.
Nic się nie zmieniło. Armia Czarnego Słońca nie ruszy tak od razu. Chyba…
Przez to “chyba” czekał nadal, choć wiedział, że niedługo będzie trzeba coś zjeść.
Nadal nie mają zamiaru się ruszyć i pewnie nie zmieni się to w ciągu kilku dni.
Czekał tak godzinę będąc już u skraju cierpliwości szepnął do Łaka. ‐Do której będziemy tu siedzieć?
‐ Do teraz. My nie musimy jeść, spać czy załatwiać pewnych potrzeb prze kilka tygodni, ale Ty nie. Z resztą i tak musimy przekazać dane Magowi. Chodźmy.
Zaczął iść w kierunku swojego konia, czyli wyjścia z krzaków.
Był tam gdzie go zostawiłeś.
Dosiadł go czekając na Łaki.
Również dosiedli swoich “rumaków” i ruszyli pod Dąb, do Maga.
Ruszył za nimi rozglądając się czy nikt kogo da się zauważyć ich nie śledzi.
Nikt Was nie śledził, a przynajmniej nie widać nikogo kto mógłby to robić.
Jechał, więc dalej.
Trafiliście pod Dąb gdzie czyniono już ostatnie przygotowania i poprawki przed rozpoczęciem walki.