Leśna chatka Zurina Arctusa
-
Andrzej_Duda
Dobrze wiedzieć, że Zurin przynajmniej nie gada do powietrza, lecz swojego… Mentora, powiedzmy.
‐Doskonale zdaję sobie z tego sprawę… I dlatego mam do Ciebie małą prośbę, mistrzu. Czy mógłbyś proszę regularnie sprawdzać, czy w pobliżu nie kręcą się Elfy? ‐ odpowiedział utrzymując poprzedni ton głosu.
‐Krucho by było, gdyby odkryli jaką magię praktykuję… ‐ dodał już znacznie ciszej, tak dla pewności, że nikt go nie słyszy. W końcu mogą go szpiegować nawet teraz, w tej sekundzie… A gdyby usłyszały to co dopowiedział, to miałby już zapewnione bycie szpiegowanym przez te skryte, aczkolwiek czasami piękna szpiczastouszyste istoty. -
-
Andrzej_Duda
I to właśnie jest najgorsze. Jeśli ich nie widać, to znaczy że albo ich nie ma w ogóle albo ponadprzeciętnie dobrze szpiegują… Lepiej uznać, że prawdziwy jest wariant pierwszy.
Odpowiedział trochę znudzony:
‐Nie podrzędnego stróża. Postanowiłem ci zaproponować tą “posadę”, mistrzu, ponieważ masz możliwość stania się niewidzialnym oraz niesłyszalnym, a co za tym idzie niezauważalnym nawet dla Elfów. Ja nie tylko nie potrafiłbym tego osiągnąć, ale nie mam takiej opcji, bo jeśli nawet wtopiłbym się w tło wiadomą magią, to ktoś mógłby mnie usłyszeć. -
Kuba1001
Jeśli podczas załatwiania swoich spraw spotkam jakiegoś Elfa, to pewnie Cię poinformuję… I przestań wreszcie mówić do mnie na głos, to że jesteśmy w lesie nie oznacza, że nie uznają Cię przez to za wariata. ‐ skarciła Cię jeszcze zjawa, a po chwili odeszła bądź zniknęła, jak to miała w zwyczaju.
-
-
-
Andrzej_Duda
To, że nie ma zwiadowców na widoku nie oznacza, że nie ma zwiadowców w ukryciu. Z resztą, dziwne by było gdyby Elfy wysłały od siebie kogoś, kto nie potrafi się dobrze ukryć. Kiedy Zurin dotarł do swojej chatki, rozejrzał się ponownie i jeśli to było możliwe spróbował wykryć Magią Dusz, czy na pewno nie ma w pobliżu żadnych szpiegów.
-
-
-
-
-
-
Andrzej_Duda
Byłby kontynuował tą fascynującą czynność, ale zdecydował się najpierw wejść do środka domu, następnie usiąść w kącie gdzie nie da się go zobaczyć przez okno, a następnie spróbował za pomocą magii cienia uczynić się niewidzialnym. Następnie zaczął czytać swoją księgę, w nadziei, że nauczy się czegoś nowego.
-
Kuba1001
Lewitująca księga mogłaby być czymś dziwnym, ale szczęśliwie raczej jej tu nie widać. Niemniej, czytałeś, jedynie utrwalającą znaną Ci wiedzę, nowe arkana sztuk tajemnych zaczynały się dopiero za kilka stron, lecz nim do nich doszedłeś, wróciła zjawa Maga.
‐ Zdaje się, że Twoi długousi przyjaciele mają kłopoty. ‐ wyjaśnił krótko niematerialny upiór i ponownie zniknął, najpewniej czekając na Ciebie na zewnątrz. Ciekawe o co tym razem może chodzić? -
Andrzej_Duda
No szkoda bardzo, że tak go nagle interesują Elfy, a nie Zurin! Ech… Przynajmniej jeśli uda im się pomóc, to plus będzie taki, że raczej nie będą szpiegowału sojusznika. Z resztą, kto je tam wie? W każdym razie, Arctus schował książkę do ubrania, tam gdzie była ostatnio, a następnie wyruszył natychmiast na zewnątrz, aby dowiedzieć się czegoś więcej o tych problemach długouchych.
-
Kuba1001
Zjawa tylko na to czekała i gdy wyszedłeś, Mag niezwłocznie poprowadził Cię leśnymi ścieżkami w okolice ostatniego spotkania z Elfami, nad rzeką, gdzie kilku długouchych jeszcze stawiało opór, strzelając z łuków lub wymachując parą mieczy, sztyletów bądź pojedynczą włócznią, przeciwko bandzie Gnolli, która liczyła przynajmniej trzydzieści osobników, a przynajmniej docelowo ‐ minimum tuzin padł trupem od elfickich strzał, acz ci nie mieli na sobie nawet żadnej porządnej zbroi. Jedynie ci, którzy wciąż trzymali się przy życiu, z gambesonami, kolczugami, hełmami, elementami pancerza płytowego i tym podobnymi, uzbrojeni w tarcze i rozmaitą broń białą, od włóczni, przez miecze, na maczugach, korbaczach (gnollskie korbacze to całkiem fajne artefakty na początek gry) i toporach. Przewodził im prawdziwy potwór, Gnoll przerastający niejednego Wilkołaka, odziany podobnie jak ich towarzysze, uzbrojony w topór o pojedynczym ostrzu i okrągła tarczę nabijaną kolcami. Wokół niego piętrzyły się zwłoki przynajmniej kilku Elfów, a za nim Gnolle uzbrojone w kusze dobijały ostatnich długouchych.
-
Andrzej_Duda
Pierwsza myśl jaka przewinęła się przez głowę Zurina kiedy zobaczył sytuację, była dość do niej adekwatna.
"KUWA MAĆ, JA PIE**OLE"
Zacząć należy od zastanowienia się nad tym, czy opłaca się stawać w obronie długouchych, skoro nie tylko przegrywają, ale są też gorzej uzbrojeni od Gnolli, które przeżyły, a do tego mają tego wielkiego skuwola na karku. Z drugiej strony, czy mogłyby zgodzić się na zawarcie sojuszu z Arctusem zamiast od razu chcieć go zabić? Cholera jasna, tak dużo decyzji o możliwości a tak mało czasu na reakcję! Czemu te Elfy nie użyją tej magii natury?! Czy coś! Chwilą. Zurinowi pomyliły się Skaveni z Gnollami… A Arcymag nie byłby zadowolony z tego, że Zurin ma sojusz z tymi zwierzętami
…
Pie**olić to wszystko.
Za pomocą magii cienia uczynił się niewidzialnym, a następnie boczną trasą zaczął się skradać na tyły oddziałów wroga. Przy tym wyjął miecz z pochwy i mając nadzieję, że jego pełna niewidzialność wypali, kontynuuje zakradanie się. -
Kuba1001
//Skaveni mu się nie mogli pomylić, bo rasy z powierzchni nie wiedzą o tych podziemnych i vice versa. Może poza niewielkimi wyjątkami po obu stronach.//
Nikt Cię nie zauważył, a nawet jeśli, to w bitewnym zgiełku raczej ciężko byłoby zauważyć samotny, lewitujący miecz… Tak czy siak, znalazłeś się na tyłach Gnolli, choć rychło w czas: Ostatnie trzy Elfy zabite. Skończyły im się strzały, więc dobyły mieczy jednoręcznych, szabel i długich sztyletów. Przedtem celnie posłanymi strzałami zabiły przynajmniej dwa razy tyle Gnolli. Kusznicy wykorzystali bezkarność i postanowili odwdzięczyć im się za to, a dwa bełty przebiły pierś jednego z długouchych. Przywódca bandy warknął na kuszników, obnażając kły i sam ruszył rozprawić się z ostatnimi wojownikami. Szybko, lekko i zwinnie, współpracując ze sobą, obaj długousi stawiali opór dość długo, ale żaden cios nie mógł przebić pancerza czy tarczy. W końcu i Gnoll zadał cios, który trafił w cel, a jednemu z Elfów miecz wypadł z ręki, zaraz po nim na ziemię upadła cała ręka, odcięta na wysokości ramienia jednym ciosem topora. Elf wypuścił z dłoni drugi miecz i chwycił się za krwawiący kikut, jęcząc żałośnie z bólu. Drugi wojownik krzyknął coś w swej mowie i rzucił się do ataku, ale Gnoll uderzył go nabijaną kolcami tarczą, raniąc i oszałamiając. Po chwili toporem pozbawił go głowy, a później odwrócił się do poprzedniego oponenta, który klęczał na ziemi. Wzniósł pokryty juchą topór i zaledwie jednym ciosem rozpłatał czaszkę Elfa na pół. Ocenił pobojowisko, rozglądając się wokół, a później odszedł, opuszczając swych podwładnych, zaś ci ruszyli dalej.
Niewidzialność zadziałała w pełni, ponieważ pokryte krwią Elfów monstrum przeszło obok Ciebie, nie zwracając żadnej uwagi. Gnoll przystanął tylko na chwilę, pociągając nerwowo nosem. Najwidoczniej wyczuł Cię, ale odór śmierci unoszący się z pola bitwy zamaskował Twój zapach, więc ruszył dalej. Przez tych kilka chwil, gdy bałeś się o swoje życie, a serce waliło Ci niczym młot, mogłeś mu się przyjrzeć dokładniej. Na jego pancerzu i hełmie dostrzegłeś dziwny znak, którego nie widziałeś wcześniej: Czarną Rękę… -
Andrzej_Duda
// Dziękuję za doinformowanie.//
I ponownie, kilka słów wystarczy do opisania tego jak Zurin się czuł po zobaczeniu tej rzeźni… I nie są to słowa, których użyłaby osoba dobrze wychowana. Chyba, że w myślach.
“JA PIE**OLE, CO DO CH*JA”.
Cud, że Arctus uszedł z tego syfu w jednym kawałku. Całe szczęście, że zdecydował się nie mieszać ‐ z pewnością skończyłby tak samo, jeśli nie gorzej od tych Elfów. Tamten mroczny mag, który zabił mu ojca to była pierdoła w porównaniu z tą bandą dzikusów… Chociaż… Czy na pewno są to dzikusy? Ta cała “Czarna Ręka” wskazywała by na przynależenie do organizacji bardziej złożonej aniżeli klan lub jakaś wioska. Z resztą, Gnolle raczej by użyły koloru dostępnego łatwiej niż czarny. Naprawdę interesująca sprawa, trzeba to przyznać. Ale lepiej będzie mimo wszystko przemyśleć to w domu, gdzie nie będzie zagrożenia zostania zabitym za pomocą bełta z kuszy w serce… Cierpliwie czeka, aż oponenci odejdą, aby sam mógł odejść z chociaż zmniejszoną szansą na zostanie zarżniętym… No cóż, wciąż utrzymuje niewidzialność i nie rusza się tak bardzo jak tylko jest w stanie to zrobić, czekając aż Gnolle sobie pójdą. -
Kuba1001
Ruszyły, być może wracając tam, skąd przyszły, a może kierują się do wioski Elfek, które spotkałeś wcześniej, które uprowadzą w sobie tylko znanym kierunku i celu, gdy wymordowały tylu ich potencjalnych obrońców… Niemniej, teraz możesz w spokoju stąd odejść, co jest nawet zalecane, bo Twoja niewidzialność rozpłynęła się, na co wpływ miał głównie stres i strach w tak dużych dawkach.