Nie był to zbyt mądry pomysł, ponieważ jeśli wcześniej płomienie przeniknęły się nawzajem, to i teraz było podobnie, Ty zaś stanąłeś w ogniu, do tego nie tylko swoim.
‐ Co jest… Co to ma znaczyć? ‐ Starałem się zrobić coś więcej, żeby się ochronić przed tym… Nie wiem, czy moce od smoka dają mi pełną odporność na płomienie, jednak to jest jakieś dziwne.
Nie wiedziałem, co powinienem zrobić… Pewnie najlepszym wyjściem byłoby wywołanie smoka, jednak nie… Staram się kupioć pomimo bólu, żeby nagromadzić mój płomień wokół siebie w cel zmaterializowania zbroi.
‐ Próbuję coś zrobić najpierw z tym ogniem, jakoś go sciągnąć z siebie… Gdy jednak to się nie uda wchodzę do wody w czystszym miejscu gdzie nie widać podejrzanych “kłod”
O ile pierwsza metoda zawiodła po całości, to druga udała się jak najbardziej, a dzięki temu ugasiłeś płomienie, choć gdzieniegdzie pozostaną Ci nieprzyjemne bąble oraz blizny.
Nawet wysyłając jedną zmarnowałeś ową energię, gdyż zdołał on magicznie skontrować Twój pocisk. I nie przestawał się śmiać, a to coraz bardziej doprowadzało Cię do wściekłości.
‐ Tobą. ‐ odparł z szerokim uśmiechem. ‐ Tym wszystkim, czego się boisz, czego się obawiasz, co Cię prześladuje. Jestem uosobieniem Twoich największych koszmarów.
‐ Nie… To niemożliwe! Nie możesz być mną, nie ma przecież żadnego sposobu na rozdzielenie istoty na dwie. ‐ Powiedziałem spoglądając na niego, coraz mocniej też zaciskałem dłoń na mieczu.