Erast
-
Richyard
Enigmatyczna postać przechadzała się placem w centrum miasta. Była ona ubrana w czarny płaszcz, z kolei jej ręce ukryte w kieszeniach okrycia były bardzo zimne, tak jak sam wyraz twarzy osobnika. Był to Sam, który przebywał w mieście już od dłuższego czasu. Był on zamyślony, odcięty od otaczającego świata tak bardzo, że nie zwracał uwagi na mijających go ludzi. Sprawiał jednocześnie wrażenie, jakby starał się nie wchodzić innym w drogę i nie wydawać się podejrzanym. Nie był on wszakże tutejszym mieszkańcem, więc kilku ludzi rzucało mu od czasu do czasu nieufne spojrzenia. Sam nie zwracał jednak na to uwagi. To miasto było jedynym tropem, który posiadał.
Przerwał rozmyślania i rozejrzał się po miejscu w którym się znajdował. Stał przed starym, nadgryzionym zębem czasu domem.
‐ To tutaj… ‐ mruknął sobie do ucha.
Nie czekając dłużej, zapukał w drewniane drzwi, które pod wpływem uderzenia o mały włos nie wyleciały z zawiasów. Czekał w napięciu, aż ktoś mu otworzy. -
-
Richyard
Stał jeszcze przez chwilę w milczeniu przed domem, po czym skierował swoje kroki w stronę rynku. Jego początkowy zamiar zapytania się przypadkowego przechodnia o stan zamieszkania chatki zniknął, wraz z pojawieniem się nielegalnej myśli. Otóż miał zamiar włamać się do domostwa, gdy już ściemnieje. Drzwi, jak sam sprawdził, były łatwe do wyważenie, więc nie powinno mu zająć długo dostanie się do środka i przeszukanie domostwa. Nie miał pojęcia, czy ktoś tam mieszka, ale tej nocy miał zamiar się tego dowiedzieć. Zapytanie się kogokolwiek o ten dom nie wchodziło teraz w rachubę, albowiem straż mogłaby później z łatwością połączyć włamanie z zeznaniem przechodnia.
‐ Tak, panie władzo, to ten. To właśnie on wypytywał o stan zamieszkania poprzedniego dnia ‐ zadrwił cicho.
Po dotarciu na rynek, rozejrzał się w poszukiwaniu gospody, z zamiarem przenocowania do zmroku. -
-
Richyard
Udał się w stronę wspomnianej gospody. Był odrobinę zmęczony po kilku godzinach podróży do Erast i miał za chwilę nadzieję położyć się i zasnąć. Nie było to jednak jego wymarzone miejsce spoczynku. Nigdy nie ukrywał, że czuł się bezpieczniej schowany w norze wykopanej w ziemi i przykrytej liśćmi gdzieś w środku lasu niż nocując w gospodzie pełnej obwiesiów i oprychów, których jedynym celem w życiu jest udowodnienie sobie podobnym, jak bardzo to oni nie są męscy lub ileż to oni nie potrafią wypić i ciągle utrzymać się na nogach. Wkroczył do karczmy, starając się jednocześnie trzymać na uboczu i nie wzbudzać podejrzeń. Miał ważne zadanie do wykonania i ostatnią rzeczą, którą chciałby zrobić było wywołanie bójki lub narobienie wokół siebie hałasu. W myślach rozplanowywał już całe włamanie. Pojawiło się jednocześnie wiele pytań, na których nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Pomimo swojej strategicznej natury, potrafił myśleć szybko i działać w sposób spontaniczny, gdy sytuacja tego wymagała.
Unikając kontaktu wzrokowego z innymi, zbliżył się naturalnym i pewnym siebie krokiem do szynkwasu, z zamiarem zamówienia pokoju na jedną dobę. Chwycił do kieszeni płaszcza i zmierzył dotykiem zawartość mieszka. Było tam bardzo mało monet, ale wystarczająco na wynajęcie pokoju. -
Kuba1001
//To ostatnie zdanie mógłbyś sobie darować.//
Karczma szczęśliwie nie była ani tym podrzędnym lokalem, jaki obfitował w pijaków i inne męty społeczne, ani tą, która jest swoistym magnesem na różnorakich drabów, zabijaków i tym podobnych. Była to, przynajmniej z pozoru i na razie, zwykła oraz stateczna karczma, klientelę stanowili głównie ludzcy mieszczanie, przede wszystkim średniozamożni, ale też znacznie bogatsi kupcy, nie tylko ludzie, ale i Elfy bądź Krasnoludy, a poza nimi również dwóch strażników miejskich oraz postawny wykidajło w rogu. Do kontuaru dotarłeś bez problemu, stał za nim człowiek o łysej głowie, ale bujnej brodzie, bokobrodach i wąsisku.
‐ Za pokój dla jednej osoby na jedną noc to będzie dwadzieścia złota. ‐ wyjaśnił od razu, gdy powiedziałeś mu w czym rzecz. -
-
-
Richyard
Udał się w stronę pokoju znajdującego się na podwyższeniu. Nie posiadał żadnej inklinacji do rozmowy z ludźmi przebywającymi w karczmie. Nigdy nie miał. Zwykłe rozmowy towarzyskie zazwyczaj go nudziły i wolał podejmować się bardziej interesujących zajęć. Po wejściu do pokoju, zamierzał od razu położyć się i obudzić dopiero o zmierzchu. Dreptał właśnie po schodach, gdy poczuł nagłą potrzebę napicia się czegoś zimnego. Zignorował ją jednak i z głową uniesioną ku górze, otworzył kluczykiem czwarte drzwi na prawo na piętrze. Nie planował już w swojej głowie włamania. Wiedział, co musi zrobić. Robił to już wcześniej, chociaż teraz odbywało się to z zupełnie innych powodów.
-
Kuba1001
Dzięki kluczykowi dostałeś się do pokoju bez problemów. Mimo iż miasto było tak bogate, to jednak pokój nie wybijał się ponad normę, niestety, w końcu to karczma dla mieszczan, podróżnych i innych z rodzaju średniozamożnych. Tak czy inaczej, miałeś pokryte skórami i futrami łóżko, kufer na przedmioty osobiste, świeczkę na małym stoliku, krzesło i okno, z którego rozpościerał się widok na główny rynek miejski.