Twoi ruszyli, Skrel ustawił swoich wedle własnego upodobania i ruszył za Wami. Jak na razie sratak, nie atak, bo dopiero co wkraczacie do Podmorku, więc droga przed Wami daleka.
//Przenoszę do Podmorku, zacznę.//
Misja zaliczona, obudziłeś się później z wielkim kacem, niczym półżywy, lub półmartwy, na jedno wychodzi, w kałuży własnych rzygowin, leżąc na schodach prowadzących na piętro.
Sturlałeś się po schodach, co wcale nie pomogło, tak jak fakt, że każdy w karczmie był równie nawalony co Ty, niektórzy może nawet bardziej, więc po wodę musisz sam sobie pójść.
Woda była mętna, nieco brudna i śmierdziała, ale to standard w Podmroku, może poza Krasnoludami i ich źródłami, także musiało wystarczyć i w sumie wystarczyło, bo poczułeś się minimalnie lepiej.
Dwa dni były znacznie realniejszą opcją. Do domu dotarłeś, choć po drodze wywaliłeś się kilka razy, jednakże nie na tyle, żeby sobie ten szczurzy ryj rozwalić.