Na dźwięk Twojego głosu odwróciła się do Ciebie i uśmiechnęła promiennie.
‐ Na posiłek będzie pan musiał jeszcze nieco poczekać, ale proszę iść zajrzeć do męża. ‐ powiedziała i wróciła do gotowania.
Zastałeś go w takim samym miejscu i stanie, choć gorączka i kilka innych objawów powoli przechodziły, co mogłeś poznać po wyregulowaniu się jego oddechu i ustaniu nadmiernego pocenia się.
Przyszło Ci to ze sporym trudem, nadal był przecież rosłym mężczyzną, ale udało Ci się. Nie zastałeś tam nic, może z wyjątkiem rany niemalże identycznej, jaką miał myśliwy, może z tą różnicą, że nieco mniejszą.
Hmm… albo temu odporność przygasa, albo drwal to potężny chłop i daje radę.
Przewrócił go ponownie na dawną stronę i dokładniej go przykrył. Wiele już nie musi robić, więc czekał na jedzenie.
Jedynym, co naprawdę zachwycało, był stół zastawiony przetworami, warzywami, chlebem, mięsem, owocami, sokami i piwem, a więc czymś, z czym obcowałeś ostatnio rzadko lub nawet w ogóle.
Nie miała pytań, ani Cię nie zatrzymywała, więc opuściłeś chatę bez większych trudności. Idąc do domu myśliwego czułeś się dziwnie, jakbyś był obserwowany… Niemniej, dotarłeś tam, ale ani jego, ani jego wilka nigdzie w pobliżu nie było.