Przyszło Ci to ze sporym trudem, nadal był przecież rosłym mężczyzną, ale udało Ci się. Nie zastałeś tam nic, może z wyjątkiem rany niemalże identycznej, jaką miał myśliwy, może z tą różnicą, że nieco mniejszą.
Hmm… albo temu odporność przygasa, albo drwal to potężny chłop i daje radę.
Przewrócił go ponownie na dawną stronę i dokładniej go przykrył. Wiele już nie musi robić, więc czekał na jedzenie.
Jedynym, co naprawdę zachwycało, był stół zastawiony przetworami, warzywami, chlebem, mięsem, owocami, sokami i piwem, a więc czymś, z czym obcowałeś ostatnio rzadko lub nawet w ogóle.
Nie miała pytań, ani Cię nie zatrzymywała, więc opuściłeś chatę bez większych trudności. Idąc do domu myśliwego czułeś się dziwnie, jakbyś był obserwowany… Niemniej, dotarłeś tam, ale ani jego, ani jego wilka nigdzie w pobliżu nie było.
//Jest, ale to wciąż dzień, do nocy jeszcze trochę zostało.//
Nie spotkałeś ani tańczącego Trolla, ani tańczącego myśliwego, ani nawet tańczącego wilka, a ściślej mówiąc to nie spotkałeś wewnątrz ani nic, ani nikogo.
Jak widać, myśliwy zabrał ze sobą większość wyposażenia, ale zostawił sporą, drewnianą tarczę, dwa ząbkowane noże, długi sztylet i trzy oszczepy do rzucania.