Po jakimś czasie bandyci uzbroili się i ruszyli na karawanę, zaś obóz opustoszał, zostało tylko kilku wartowników lub rannych we wcześniejszych napadach.
Udało się, już przy wejściu zauważyłeś dwóch wartowników, z czego jeden już rzucił w Ciebie nożem, a chwilę później zaszarżował z mieczem, zaś drugi dopiero co odwracał się wraz z włócznią i tarczą w Twoim kierunku.
Uderzył pociskami‐dyniami w pierwszego, by go unieszkodliwić. Zabić, nie zabić, nie obchodziło go to. Mieczem spróbował się wybronić przed nożem, a następnie ruszył ku temu z włócznią.
To z pewnością był któryś z namiotów, choć sporo samej broni leżało zwyczajnie luzem, tam gdzie porzucili je bandyci, przykładowo podczas treningu, pokazowej walki ku uciesze tłumu innych rabusiów czy jej czyszczenia.
Inni byli ranni lub nie mieli odwagi walczyć, w końcu to zwykli bandyci, nie ma co oczekiwać po nich aktów heroizmu czy choćby odwagi większej niż średnia danej rasy.