Miasto Battlehammer
-
-
-
Kuba1001
Włócznia nie zadziałała.
Z bram wytoczyła się niezbyt wielka, ale za to imponująca armia Szarych Krasnoludów. Na czele jechał ich władca usadowiony na… Głowie wielkiego Bazyliszka! Jego bliznowaty znajomy jechał po prawej na znanej Ci już Trójbestii. Po lewej jechał natomiast nie znany Ci jeszcze Krasnal na wielkim, białym stworze przypominającym niedźwiedzia.
Za nimi wjechali pozostali kawalerzyści na nieco mniejszych niedźwiedziopodobnych stworach. Każdy odziany był w ciężką zbroję, a dzierżył halabardę, miecz, topór lub młot.
Niedźwiedzia jazda ustawiła się przed bramą, a ta została zamknięta. -
-
Kuba1001
Sytuacja jest coraz bardziej rozpaczliwa. Gobliny często przenikają na tyły, by zabijać zajętych walką żołnierzy ciosami mieczy w plecy. Choć oni też giną.
Wojska niechętnie, ale z rozmysłem, cofają się jeszcze dalej.
Natomiast niedźwiedzia kawaleria ruszyła do ataku. Gobliny wysłały przeciwko nim pikinierów i tarczowników, a później łuczników. Ci ostatni wypuścili strzały, ale nie zrobiły one wrażenia, ani na jeźdźcach, ani na wierzchowcach.
Tarczownicy i pikinierzy dawali im odpór przez całe starcie. Czyli przez jakieś pięć sekund. Dokładnie tyle zajęło Szarym przebicie się przez ich obronę i wyrżnięcie w pień. Główna część armii ruszyła na Magów i osłaniające ich wojska. Imperator, jego zaufani wojownicy i ciężkozbrojna gwardia na czarnych niedźwiedziach ruszyła natomiast w Waszym kierunku z zamiarem wsparcia. -
-
Kuba1001
Twoi wojownicy zwarli szeregi. Stali się przysłowiowym kowadłem. Młot uderzył z tyłu, miażdżąc Gobliny. Żaden z nich nie przeżył.
Na Bazyliszku podjechał do Ciebie sam Imperator. Zauważyłeś, że oczy potwora są zasłonięte, a mimo to z łatwością się porusza.
‐ Czas to skończyć, nie sądzisz? ‐ zapytał. -
-
-
-
Kuba1001
Razem ruszyliście na szeregi Goblinów. Kawaleria zmiażdżyła już to co zostało z goblińskiej piechoty i ruszyła do walki z wrogą kawalerią, choć tu nie szło jej tak dobrze.
Natomiast Imperator wysłał gwardię czarnych niedźwiedzi pod przywództwem bliznowatego na niebronione przez pająki lewe skrzydło. Sam, jak gdyby nigdy nic, ruszył na środek wrogiej formacji. -
-
-
-
-
-
-
-
-