Wyspa Trolli
-
-
-
-
Kuba1001
Parłeś naprzód, a oni nie mieli zamiaru teraz stchórzyć ani pozostawić swego Króla na pastwę tego, co czai się w ostępach tej wyspy, więc wszyscy ruszyli razem z Tobą, chronionym przez rozstawionych wokół gwardzistów. O dziwo, idąc przez dżunglę nie natrafiliście na nic groźnego przez prawie kwadrans, a Ty kilka razy zostałeś porażony odbitymi promieniami słonecznymi… Odbitymi najpewniej od ścian tej wieży, gdzie czekał na Ciebie Twój upragniony artefakt… Cóż, dobra passa się wreszcie skończyła, gdy z dżungli zasypały Was oszczepy, strzały i małe strzałki wystrzelone z dmuchawek. Oczywiście nie robiło to wrażenia na obitych w płytę, blachę i kolczugę Krasnalach, ale ciężko będzie kontynuować marsz z takim towarzystwem na głowie…
-
-
-
-
Kuba1001
Przedarliście się przez dżunglę bez większych problemów, jednakże w końcu dotarliście w okolice wieży. Stąd widzieliście tylko jak od czasu do czasu pobłyskuje promieniami odbitego słońca, jednakże była szczelnie pokryta bluszczem i inną roślinnością. Jednakże nie to było Waszym problemem. Także nie pułapki w środku, o ile były. Tylko Trolle kręcące się wokół wieży, w tym osobniki największe, jakie w życiu widziałeś, przypominające gabarytami młode Olbrzymy lub Gigantów. Do tego były ich setki.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Na pohybel. ‐ powiedział Fundir.
‐ Na pohybel, ku*wa. ‐ dodał dowódca gwardii.
‐ Na pohybel! ‐ powtórzyli chórem pozostali żołnierze i ruszyli, aby zrobić to, co było w ich powinności: Odciągnąć Trolle. Posłużyły im do tego bełty wystrzelone z kusz, okrzyki i uderzanie ostrzami broni o tarczę. Po osiągnięciu efektu zaczęli długi bieg na swoich krótkich nóżkach, a za nimi pobiegły Trolle. Problem był tylko taki, że odciągnęli tak mniej więcej jedną trzecią, reszta wciąż niewzruszenie trwała wszędzie wokół wieży. -
Bilolus1
Baron westchnął głęboko, starając się utrzymać swoje bijące ze strachu serce w ryzach ‐ po czym wycelowawszy swą włócznię gdzieś w bok od miejsca największej koncentracji zakrzyknął.
‐ Niech nie ma siły…tylko zabłyśnie i pie**olnie, przyjacielu. LAKIS !‐ a zaraz po tym, znacznie ciszej ‐. Romin Signul…‐ i ruszył do paszczy lwa, kierując się do wieży ‐.
-
-
-
-
-