Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Ja jestem Arlond, tyle.‐ Powiedział nieco ziewając. Wybacz, to już jakiś czas jestem w podróży i dosyć się zmęczyłem, a teraz i tak nie ma cóż robić…
‐Ja muszę znaleźć miejsce do spania, o świcie będę musiał wyruszyć.
‐Cóż, ja w namiocie mam tylko jedno miejsce, ale wokół ogniska jest w miarę bezpiecznie.
‐Powodzenia i do zobaczenia, pewnie wyruszę tuż przed świtem… Do następnego spotkania.
‐Wzajemnie, Balthazarze… Do następnego.‐ Powiedział powoli udając się do swojego namiotu.
Siedział przed ogniskiem…
FD_God: Dotarłeś do namiotu. King: Siedziałeś przy ognisku.
Zasnął…
To co miał zrobić, spać polazł.
Obaj obudziliście się rano.
Wyruszył do Ur.
Pozostało mu wyjść z namiotu i powitać nowy, wspaniały dzień.
King: //Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziesz na miejscu.// FD_God: Dzień rzeczywiście zapowiadał się wspaniale. Jak na razie panuje też spokój.
‐Chwalmy słońce!‐ Powiedział do siebie nieco się uśmiechając, postanowił zaraz rozejrzeć się za swoją przełożoną, może już wróciła z tego miejsca, w którym była.
Jej nie było widać, ale Paladyni, Kapłani, żołnierze i Magowie wychodzili ze swoich namiotów.
‐Ciekawe czy w końcu zaczniemy gdzieś się przemieszczać czy nadal będziemy się przegrupowywać…
Jakoś nikt nie kwapił się by odpowiedzieć na Twoje pytanie.
Któż wie z jakiego powodu, może był sam, może mówił do siebie… Różnie to bywa. Postanowił pospacerować po tym całym wielkim obozie.
Spacerowałeś, aż usłyszałeś trąby z centrum obozowiska.
‐To raczej musi znaczyć coś ważnego.‐ Pomyślał i zaraz ruszył do centrum.