Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Czekał.
Właściwie to z każdą chwilą mrowienie ustępowało, zaś w Ciebie wstępowały nowe siły. Jednakże, sądząc po wyrazie twarzy swego towarzysza, w jego wypadku było wręcz przeciwnie.
No, sam został wybrany. Jego problem.
Magiczny zaśpiew skończył się tak nagle, jak się zaczął, a więc i rytuał dobiegł końca.
‐To koniec?
‐ Nie było tak ciężko, nieprawdaż?
‐Nawet trochę za łatwo.
‐ Uważasz, że Cię oszukałem? ‐ spytał zirytowany Mag.
‐Nie zrzucam winy na ciebie. Jestem ci wdzięczny za to.
‐ W takim razie idź przekazać swym ludziom dobrą nowinę.
‐Lepiej ją pokazać.
‐ Więc wynoście się z lasu. ‐ odparł nieco ostro.
//Raczej niemożliwe jest jego zabicie?
//Nie wiem czemu am to zrobić, ale spróbować zawsze można.//
Ruszył ku wyściu.
Od razu po opuszczeniu krypty, zostałeś otoczony kordonem Twych jakże ciekawskich podwładnych.
‐Zbieramy się. To koniec naszej klątwy.
‐ Już? Tak po prostu? ‐ spytał ktoś.
‐Oby.
Zawierzając w zupełności Twoim słowom, zaczęli oni zbierać ekwipunek, aby opuścić przeklęty las.