‐No to zbiorę ludzi i zaraz się z nimi tam wybiorę, reszta raczej nie będzie się panoszyć…‐ Powiedział, po czym skinął głową do wampira i udał się do wyjścia. Ferajna!‐ Krzyknął w stronę swoich ludzi, by ci mieli się zebrać.
‐Ruszamy na łowy, niedaleko znajdują się różnorakie wioski, ale to już wiecie. Potrzeba nam z nich siły roboczej oraz narzędzi. Także mamy zadanie porywania ludzi, zabijania słabych i zabrania im zapasów i materiałów.
‐A gdzie tam, zostaną tutaj. Nie potrzebna nam ich pomoc. Jednak mniemam, iż każdy chce się trochę rozerwać i nie planuje tutaj zostawać, szanuję to dlatego też zabieramy ze sobą panienkę.
‐Dobra, panowie. Dosiadać ogarów i jedziemy.‐ Powiedział do swoich, po czym ruszył pierw do kobiety. Szykuj się, bo zaraz wyjeżdżamy, a ty ruszasz przecież z nami.
Według Wampira, wiosek było tu pełno, więc wystarczyło jechać gościńcem. I, rzeczywiście, w końcu dostrzegliście proste, drewniane i kryte strzechą zabudowania.
Ruszyliście więc normalnie do wsi. Wokół były lasy i pola, a na całą wieś składał się spichlerz, kilka obór i zagród oraz sporo chat. No i wielu wieśniaków, obu płci i w różnym wieku. Patrzą na Was z mieszaniną grozy i fascynacji.