W szalupie poza Tobą i kapitanem było dwunastu marynarzy z kuszami, łukami, toporami, mieczami, halabardami i buławami. Do tego dosiadło się dwóch przewodników i szalupa ruszyła wolno w kierunku wyspy.
‐ O to właśnie chodzi. Nie trzeba wpłynąć na wyspę tylko w wyspę. ‐ powiedział kapitan, a chwilę później pospieszył z wyjaśnieniami: ‐ To coś ma znajdować się pod wyspą w jakiejś zatoce. Tak przynajmniej mówią.
‐ Obyśmy stamtąd wypłynęli. ‐ poprawił Cię jeden z marynarzy, a szalupa ruszyła wolno w kierunku szczeliny, która okazała się tak mała, że ledwo się przeciśniecie.
Wpłynęliście przez przejście, ocierając nieco burty szalupy, do ogromnej jaskini. Była wysoka na przynajmniej kilkaset metrów i na tyle szeroka. Cała tonęła w ciemności, a jedynymi dźwiękami w środku były kapanie wody i szybkie oddechy marynarzy.
Podniósł zatem nieco swoją dłoń kumulując w niej czerwoną błyszczącą kulkę, którą postanowił podnieść nieco wyżej dzięki czemu była ona w stanie rozświetlić okolicę swoim karmazynowym blaskiem.
Pomogło i zobaczyliście chropowate i nierówne ściany jaskini razem z kopułą sięgającą kilkuset metrów. Nie było tam nic poza stalagmitami i stalagnatami. Nic nazbyt interesującego.