Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Spróbowały jakoś niezgrabnie klęknąć. Ale lepiej tak, niż w ogóle.
‐Poszukajcie sobie jakiejś broni w zamku. Powiedział. ‐W kuchni są chyba jakieś lekkie noże. Wskazał na zwęglone drzwi.
Więc poszły, ale prędzej pokaleczą siebie, niż kogoś.
‐Albo walić to poczekajcie chwilę. Sprawdził czy może już przywoływać.
Po kilku minutach? Jasne! Tyle, że na pewno zginie. Ale spróbować może.
‐Dobra chochliki. Idziemy zdobyć armię. Zebrał chochliki przed ruinami.
Zajęło Ci to bitą godzinę, cholerne kurduple nie należą do najbardziej karnych wojsk świata.
Ruszył do najbliższej wioski goblinów razem ze swą “armią”.
Ale wiosek Goblinów w okolic brak. Okolica niezbyt zachęca tych tchórzy do osiedlania się tutaj.
To może jakieś inne słabe i łatwe do kontrolowania istoty?
Nie, raczej nie.
A ludzie?
A, i owszem było kilka wiosek.
Idziemy do najbardziej oddalonej od miasta.
//Ale jakiego miasta?//
//Każdego.
//Błagam… Ty na serio?//
//Tak
Błąkaliście się tak cały dzień, bez efektów.
‐Postój! Krzyknął. ‐Dwóch zebrać patyki na ognisko, dwóch stać na czatach, a reszta ma odpoczywać.