Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Rozejrzała się po okolicy. Co tu się odhitlerowuje?
Statek wciąż leci na autopilocie… Nad zielonymi polami.
Dziwne… Nad trasą nie ma pól. Spróbowała sprawdzić pozycję satelitarną.
Nawigacja nie działa.
-Czyli lecimy na ślepo… - zasiadła za sterami i chwyciła sterowanie. Spróbowała znaleźć działające częstotliwości komunikacyjne.
Nie ma żadnych - dosłownie żadnych.
-Co się stało? - z kokpitu próbuje wyjrzeć ślady cywilizacji
Nie ma nawet śladu po ludziach lub ich tworach.
No co jest… Próbuje wypatrzyć jakieś charakterystyczności terenu.
To jest jakaś… Preria?
-Choroba… - i spróbowała nadać przez komunikator: -Tutaj samolot LW-534, straciłam sygnał geopozycjonowania. - po czym wyłączyła kamuflaż. -Proszę mnie namierzyć i podać kurs na najbliższe lądowisko.
Nie otrzymała żadnej odpowiedzi poza szumem z komunikatora.
-Proszę odpowiedzieć! Lecę na oparach paliwa! Proszę mi pomóc!
Nic więcej niż szum.
-Ku*wa!- krzyknęła i poderwała się wyżej.
Wciąż nic, poza samym faktem uniesienia się.
Spradziła ziemię pod sobą, jak to wygląda. Piloci Luftwaffe wspominali o tym sposobie nawigacji.
Wygląda na nietkniętą ręką człowieka.
Chodzi o ukształtowanie terenu. Włączyła sprawdzanie teneru, a następnie porównała z bazą map na QuinJecie.
Wychodzi na to, że Felice znajduje się na jakiejś amerykańskiej prerii.