Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Szarpnął nogą w bok, wytrącając Gwen z równowagi.
A ona z kolei natychmiast spróbowała ją odzyskać. //Baletnica i gra na perkusji.
Zanim to się stało, napastnik oderwał sobie sieć z nogi i zaczął kręcić Gwen dookoła siebie.
A ona wyskoczyła jak najwyżej. -Pająku, mam tu problem.
“Jaki dokładnie?” I przy okazji szybkim ruchem obiema rękami w dół, została wgnieciona w trawnik.
-Jakbym Walczyła z Kapitanem zmieszanym z biedną wersją Starka… W 0ancerzu. - A ona wstała i skoczyła na drzewo. Jak on to robi?
Wygląda na to, że albo w jakiś sposób sam osiągnął taką siłę albo ten pancerz go jakoś wspomaga. Wyciągnął z jednej z przegródek taki jakby… Shuriken. Nawet trzy. Celuje w kierunku Gwen, każdy trzyma między dwoma innymi palcami.
No to nieźle. A ona się szykuje, by ich uniknąć i może strącić.
Oboje są w bezruchu.
-Kim ty jesteś?
Odpowiedział jej ten śmiech co wcześniej.
“Super, jeszcze psychopata do tego.”
-Gwen, zeejdź tu naaa dóóół!
-Jesteś popie**olonym psychopatą.
-Frytki do tego?
Przypatrywala się mu mrużąc oczy.
-Tłidyldu, tłidyldam, pod maską w teatrze nie tylko ja gram…
“Wariat i świr. Kompletny wariat. Już nawet Wilson bardziej panuje.”
Trzy gwiazdki już lecą w jej kierunku.
A ona wystrzeliła czy ładunki pajęczy i skoczyła do góry.