Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Odesłał maszynę by ta nie rzucała spojrzeń. -To jak, idziemy?
Pp -Idziemy
// Halo, kolonia wydobywcza, pamiętasz killer?
//Pamiętam, pamiętam.
Macie wrażenie, że coś was śledzi.
Pp -Dziwnie się czuję…
Odwrócił się. -Ja tam nikogo nie widzę, coś ci się chyba zdaje.
Tak.
Pp -Sama nie wiem…może to od słońca?
-Nie wykluczone, także…prawdopodobnie tak.
Pp -To chodźmy.
A więc poszli do miasteczka.
Bill siada sobie na piasku niedaleko świątyni i poddaje się rozmyślaniom dotyczących ostatniego błazeństwa. W końcu, pogrążony w rozmyślanań, oznajmia cicho: ,A może by po prostu rzucić to wszystko?"
Słyszysz znajome nucenie ze strony świątyni, ale nie ze środka.
Odwraca się, by sprawdzić źródło dźwięku.
Na dłoni Obsydianowej Świątyni jest Perła i rozwiesza pranie, głównie ubrania Stevena, ale też i Grega.
Dewey patrzy na Perłę, po czym odwraca się i przygotowuje się do odejścia. ,Nie będę przecież przeszkadzał innym ludziom" - myśli sobie
Słyszysz krzyknięcie i widzisz jeszcze, jak Perła spada z dłoni Świątyni
Bill biegnie ile w sił w nogach i przygotowuje się do złapania spadającej osoby.
Perła zaczyna lewitować, co skutkuje się tym, że wylądowała Ci na rękach. Nawet nie czujesz ile waży.