Teren Obsydianowej Świątyni
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Bill Dewey w końcu dotarł na róg świątyni i przez chwilę patrzył się na znanego mu dzieciaka bawiącego z potencjalnie najabardziej niebiezpieczną istotą, jaka nawiedziła to miasteczko. Po pewnym czasie nabrał powietrza i krzyknął:
-Przepraszam! Nie chciałbym pani przeszkadzać, ale potrzebuję porozmawiać ze Stevenem! Jest mi potrzebny! -
-
Woj2000
Bill poczuł się przytłoczony gigantyczną postacią patrzącą się wprost na niego. W końcu jednak zdobył się na odwagę i, pamiętając o ,prośbie" Białej Perły, powiedział:
-Wolałbym, aby to pozostało między mną a dzieciakiem. Mogę jednak obiecać, że na długo go pani nie zabiorę, jak równie odstawię go w jednym kawałku.
Kiedy to powiedzał, nerwowo przęłknął ślinę. Domyślał się, co ta Biała kosmitka mogłaby mu zrobić, gdyby ją zdenerwował. -
-
-
-
-
Woj2000
Dewey ściszył głos i przybliżył się do młodego Universe’a. W końcu szybko oznajmił:
-Słuchaj, Universe. Zarówno ja, jak i pewna osoba potrzebują twojej pomocy. Jest tam taka jedna Perła, nie? Podobna do jednej z twoich sióstr, tylko bez oka i lekko straszniejsza, nie? I coś się z nią stało i jako, że (tu ściszył głos jeszcze bardziej) chyba trochę mi na niej zależy, to chciałbym, abyś użył na niej jednej z tych swoich magicznych mocy czy coś. Jeśli to zrobisz, masz osobiste, byłoburmistrzowe słowo, że ci się jakoś odwdzięczę. To co, pomógłbyś staremu pączkarzowi? -
-
-
-
-