Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
No to wychodzi.
Widzą przed sobą sad z różnorodnymi owocowymi drzewami i ścieżką z bruku na środku. Różowa jest zachwycona.
-Wow… Nigdy to nie… - po czym zapatrzył się gdzieś w niebo. -Cierpienie…
-Jakie tam cierpienie? Tu jest cudownie!
-Daleko, walczą…
// Tak właśnie myślę, z jakiej racji on to wszystko widzi albo czuje?
//Ot przeczucie. Plus pewnie gdzieś walczą i cierpią. Wszechświat jeat ogromny.
Różowa ignoruje gderanie Vergisa. Zerwała jabłko i zaczęła je jeść.
Spojrzał się tylko na nią.
Różowa się uśmiechnęła, jedząc jabłko.
Podszesł do niej u usiadł przy jej nogach.
Różowa usiadła sobie. -To wszystko twojego taty?
-Wujek Thor raczej tu rządzi.
-I tak tu strasznie fajnie! - powiedziała wesoło, a następnie położyła się brzuchem na ziemi.
Położył się obok niej prostując skrzydła.
Różowa go od razu objęła.
-Ej, skrzydła mi połamiesz!
Różowa zluzowała. -Sorki, chciałam Cię tylko przytulić.
Przytulił skrzydła spowrotem do ciała. -To się upewnia wp rzypadku smoków, że skrzydła ma złożone.
-W porządku, zapamiętam to sobie na przyszłość. - odpowiedziała, a następnie ścisnęła Vergisa, miziając go włosami.