Szpital w stanie Jersey
-
-
Woj2000
I tu musi się całkowicie z Furym zgodzić. W końcu, mimo wszystkiego i mimo czegokolwiek, co może mu się przydarzyć, to i tak będzie pamiętał o swoich najbliższych, a zwłaszcza o dwóch najważniejszych kobietach w jego życiu - Priyance i Connie.
-Fakt… czasem jest to nieoczywiste, ale nigdy nie zapomniałem i nie zamierzam o niej zapomnieć. -
Andrzej_Duda
A w końcu w obliczu ciężkiej pracy, można nie tyle co zapomnieć, co raczej zaniedbać swoją rodzinę i bliskich… No cóż, od razu widać, że Fury to jednak jest dyrektor, a raczej byłby dyrektor T. A.R.C.Z.Y z głową na miejscu.
-No… Ta odpowiedź mnie zadowala. A teraz jeśli pozwolisz, to się ulatniam. - odpowiedział, po czym puścił się framugi okna i spadł w dół. -
Woj2000
Doug początkowo chciał odpowiedzieć krótki ,Jasne, do widzenia", lecz to nagłe opyszczenie się framugi tak go zaskoczyło, że niemalże odruchowo podbiegł do okna, by przez nie wyjrzeć za potencjalnie rannym Furym. Kiedy jednak się rozglądał, w mig przypomniał sobie o tym, że też otrzymał serum i jego efektach na organizm.
-Skoro Kapitan skakał bez spadochronu jakby nic, to skok z parapetu to pikuś… - pomyślał, wciąż obserwując. -
-
Woj2000
Widząc brak wiadomej osoby, westchnął z ulgą i przystąpił do zamykania okna, lecz w trakcie przypomniał sobie o wciąż obecnym ostrzu. Dlatego też najpierw pozbawił się nadmiaru zbędnej, symbiontowej biomasy, by potem zamknąć okno i ponownie przysiąść na łóżku.
-Wiesz co, Havoc? - odezwał się refleksyjnie do współlokatora swojego ciała - My to naprawdę mamy talent do dziwnych spotkań. -
-
Woj2000
W odpowiedzi Doug postanowił stanowczo zaoponować.
-Ejejej, zrobiłem to, co było trzeba zrobić! Poza tym, gdyby nie moje ,odwalanie Kapitana Ameryki", to wciąż pewnie szukałbyś sobie nosiciela, który mógłby nie dać ci tak łatwej szansy na napi**dalanie się z przestępcami, jak teraz. I to jeszcze takiego zgodnego z prawem! -
-
-
-
-
-
Woj2000
Patrzcie, na filozofię mu się zebrało. Jednak nie ma co mu w tym przeszkadzać. Dlatego też Doug po prostu usiadł i czekał w milczeniu. Tak po prostu czekał ze względu na brak czegokolwiek do roboty. Mógł najwyżej przygotowywać się mentalnie do nieoczekiwanego ochrzanu tysiąclecia od wkurzonej jak nigdy żony, która koniec końców ma tu przyjść.
-
-
Woj2000
Doug może mieć pewne przeczucie, że to może mieć związek z jej pracą. Bądź co bądź, ale nie jest tak łatwo ot tak wziąć sobie zwolnienie ze szpitalnego dyżuru. Zwłaszcza, gdy pracuje się w jednym z większych szpitali w stanie. Mimo wszystko, to wciąż nie wyjaśnia w pełni tego spóźnienia, gdyż, jak dobrze pamiętał, jej zmiana zaczynała się później. Chyba, że ordynator zadzwonił i kazał przyjść wcześniej, co jest dosyć prawdopodobne.
Mimo wszystko, czekać trzeba. Podobnie jak na jego ochroniarza, który gdzieś wsiąkł tuż przez przyjściem Białej. -
Andrzej_Duda
Hmm… Z Priyanką nigdy nic nie wiadomo, kiedy jest zła. A Doug nawet nie pamięta, kiedy ostatnio ona była tak zła jak teraz. Mogło jej przyjść do głowy dosłownie wszystko co tylko pod słońcem. I o ile Doug wciąż obawia się obiecanego wręcz ochrzanu tysiąclecia… To wciąż martwi się o żonę i to, że jej nie obecność przez dłuższy czas jest z powodu jakiegoś wypadku. Cholera… Nie da się niczego jasno stwierdzić! Równie dobrze mogła pod wpływem złości jechać tak szybko jak się da i rozbić samochód! Możliwości jest aż zbyt dużo jak na głowę biednego Maheswarana.
-
Woj2000
Brrr… najlepiej po prostu o tym teraz nie myśleć, gdyż nerwy mogą od tego wysiąść. Zamiast tego… lepiej sprawdzić dla zabicia czasu, gdzie wywiało gościa, który w zamierzeniu miał go chronić przed zagrożeniami. W tym celu spokojnie wstał z łóżka i poprawiając służący mu za okrycie koc, podszedł do drzwi, po czym otworzył je i rozejrzał się po korytarzu.
-
-