Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
-Steven, zacznijmy od tego, jak to zrozumiałeś.
-Powiem od początku! Nie można zamawiać drugiego dowodu nawet w swoim imieniu, jeśli ten który już się posiada nie traci ważności! Poza tym, kupowanie dowodu osobistego od osób prywatnych jest nielegalne w każdej sytuacji!
-Chodziło mi o to, by poprosić kogoś innego, by zamówił nam ten marmur, a my byśmy mu oddali pieniądze z nawiązką.
-Och. Nie mogłaś od razu powiedzieć, że chodzi o marmur? Skąd miałem wiedzieć, że chodzi o marmur, skoro rozmawialiśmy o dowodach osobistych?
-Wybacz… Dlatego byłam mediatorem. Rzadko kto nadążał za moim myśleniem.
-No… Nic się nie stało. I chciałbym przeprosić za to, że na Ciebie wcześniej nakrzyczałem…-Steven przytulił się do Czarnej w ramach przeprosin.
Pogłaskała go po włosach. -Rozumiem Cię. Na twoim miejscu pewnie też bym nakrzyczała na mnie.
-Kocham Cię, Czarna. Już nigdy nie chcę być dla Ciebie niemiły…
-Ani ja dla ciebie Steven. No, zbierajmy się. Chyba że coć chcesz?
-Tak… Chciałbym coś zrobić. Możesz tu zostać na kilka minut? Chciałbym na chwilę gdzieś pójść…
-Oczywiście. A jakby co, krzycz ciociu.
-Dobrze. Zaraz wrócę!-Steven pobiegł gdzieś i po chwili jego sylwetka zaginęła w gąszczu ludzi.
A ona stała i wypatrywała go.
Ciekawe co ten urwis wymyślił?
Jak on odwali coś jak Różowa… To wiele rzeczy może być.
Ale lepiej niech Diament myśli pozytywnie, tak jak robiła to przez większość swojego dotychczasowego życia.
Myśli pozytywnie, myśli. Ale i tak ciekawe, co tu się wydarzy.
Po kilku minutach Steven podbiegł do Czarnej. Jest uśmiechnięty i trzyma coś za plecami. -Już jestem!
-Heja. Co tam masz?