Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Wybierałem je myśląc o tobie… I mamie…
-Twoja mama będzie z nami dopóki będziemy o niej pamiętać.
-Nigdy o niej nie zapomnę. Kocham ją, nawet jeśli jej nigdy nie spotkałem…
-Ja ją widzę, gdziekolwiek się nie spojrzę Steven. A zwłaszcza, gdy tutaj patrzę.
Steven mocniej się przytulił.
Uśmiechnęła się. -Moja róźyczka…
Steven nie skomentował tego, ale pewnie jest trochę zdezorientowany odzhwianiem się do niego jak do osoby płci przeciwnej.
-Przepraszam Steven… Obudziłeś wspomnienia i…
-Nic się nie stało, ciociu.
-No chodź, lecimy stąd.
-No dobrze…-Steven obkręcił się dookoła Czarnej tak, żeby trafić na jej kark.
Spojrzała, czy nie ma w okolocy ludzi, a jeśli były, to poszła w bardziej ustronnw miejsce. Róże schowała do klejnotu.
Po chwili oboje znaleźli się na ustronnym parkingu.
//Oboje. Powiększyła się do rozmiarów różowej, po czym wytworzyła skrzydła iwystartowała upewniając się, czy Steven dobrze się trzyma.
// Dziękuję. // Owszem, Steven trzyma się karku Czarnej z całej siły.
I wystartowała. Leci do Obsydianowej Świątyni.
FRUUUUUUUUUUUUUUUUU // Ty zmieniasz temat. //
WZIUUU
Tak.
Juhu, i znowu w mieście plebsu