Dom Billa Deweya
-
-
Woj2000
Dewey wkrótce przerwał milczenie.
-Wybacz za to - powiedział zawstydzony - Nie powinieniem teraz oczekiwać, że po tej mojej niestałości zaczniesz mi na tyle ufać. Nie było rozmowy.
No właśnie, co ten Dewey sobie teraz myślał? Że będzie chciała z nim być tylko dlatego, że jest jego służącą? Chyba powinien był wcześniej pokazywać jej ten cały afekt, zamiast próbować wiązać się z Diamentami przy każdej możliwej okazji. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
Dewey zaczął ją delikatnie głaskać po głowie.
-Już, już. Powiedz mi, co się dzieję. Jak się zwierzysz, to poczujesz się lepiej. - powiedział spokojnie, myśląc, że chyba powinien rozpocząć karierę klejnotowego terapeuty. Który to już raz w ciągu tych dwóch miesięcy, kiedy pociesza jakiś Klejnot? -
-
Woj2000
-Zrozum jedną rzecz, Perło. Ja nie pragnę uległej niewolnicy. Podobnie jak wymuszonego przez zasady uczucia. Ja chcę, by osoby, na których mi zależy, a zwłaszcza ty, były szczęśliwe. A szczerość i mówienie nie zawsze dobrych, ale prawdziwych rzeczy jest kluczem do poprawy, a tym samym doprowadzenia do szczęścia, w relacji, nieważne, czy romantycznej, czy przyjacielskiej. Innymi słowy: ty sprawiałaś i nadal sprawiasz, że jestem przy tobie szczęśliwy i chcę, byś to samo czuła przy mnie. A żeby do tego doprowadzić, każde z nas musi się poprawiać. A zwłaszcza ja. - perorował, chcąc ją podnieść na duchu.
-
-