Dom Billa Deweya
-
Woj2000
-Zrozum jedną rzecz, Perło. Ja nie pragnę uległej niewolnicy. Podobnie jak wymuszonego przez zasady uczucia. Ja chcę, by osoby, na których mi zależy, a zwłaszcza ty, były szczęśliwe. A szczerość i mówienie nie zawsze dobrych, ale prawdziwych rzeczy jest kluczem do poprawy, a tym samym doprowadzenia do szczęścia, w relacji, nieważne, czy romantycznej, czy przyjacielskiej. Innymi słowy: ty sprawiałaś i nadal sprawiasz, że jestem przy tobie szczęśliwy i chcę, byś to samo czuła przy mnie. A żeby do tego doprowadzić, każde z nas musi się poprawiać. A zwłaszcza ja. - perorował, chcąc ją podnieść na duchu.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Woj2000
-Mój dom to teraz twój dom. Możesz robić w nim, co chcesz. - odpowiedział, wysuwając sie z uścisku i kładąc się wygodnie. Poza snem, będzie musiał pomyśleć nad domknięciem trzech spraw w celu pozbycia się skaz na życiorysie. Te sprawy to pogodzenie się z Diamentami i ewentualne załatwienie sprawy fuzji , przeproszenie Stevena i, najtrudniejsza, próba odnalezienia syna, by móc poszukać jego przebaczenia za zostawienie go bez (prawie żadnego) słowa.
-
-
Woj2000
Bill leży sobie i pełen skupienia głowi się nad swoimi problemami. Z Diamentami będzie najprościej - młody Universe zrobi kosmiczne czary-mary i wzbogaci swoją kolekcję cioć o dwie imperatorki. Wtedy Bill będzie mógł podejść i przeprosić Żółtą. Podobnie zrobi ze Stevenem - też go przeprosi, ale nie tylko za hecę z fuzją i Diamentami, ale też za bycie nierozważnym. Co do Bucka…
Musiałby najpierw dowiedzieć sie czegoś o koncertach jego kapeli. Jak ona się nazywała? Sadie żandarm i policjantki? Coś tam było z terminologią przestępczą… -
-
-
-
-