Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jak na razie skutków nie ma.
Dalej go cuci.
Nic.
Dalej.
Wiadomo co.
Lekko potraktowała go elwktrycznością.
Zerwał się z krzykiem, rozglądając po omacku dookoła.
-Ej, spokojnie. Wszystko d8brze.
-KTOŚ PRAWIE WYSADZIŁ W POWIETRZE JEDYNE ŹRÓDŁO MOICH ZAROBKÓW, A JA MAM BYĆ SPOKOJNY?!
-Prawie.
-ALE MÓGŁ TO ZROBIĆ!
-Ale nie zrobił. Bardziej mnie ciekawi, jak tego dokonał. Posłuchaj, długo już tu pracujesz?
-JA TEN BANK ZAŁOŻYŁEM!
Lekko się aż cofnęła. -Nie wiedziałam. Proszę pana… Czy nie byli tutaj w przeciągu ostatnich kilku miesięc jacyś robotnicy? Nie przeprowadzano remontów czy coś?
Mężczyzna usiadł roztrzęsiony na podłodze i równie roztelepanym głosem odpowiedział: -Hyhyhyhyhyhydraulicy…ale to… Na drugim piętrze…
-Rozumiem… Kto jest na drugim piętrze, albo był?
-Ale że co kto…
-W sensie… Bank wynajmuje cały budynek, tak?
-Ttttak…
-Mogłabym zobaczyć miejsce, gdzie pracowali?