Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Pojawił się tutaj Forsteryt… Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd. Upadł na egoistyczną mordę.
Rozejrzał się. Gdzie on u licha trafił?
Jakieś ciemne zadupie… Ku*wa, co się stało?
Dokładnie. Co do chu*a się odwaliło? Wstał i się obtrzepał. -HAAAALOOOO? JEST TU KTO?
Nikt nie odpowiedział.
Dziwne…iście…dziwne… Idzie przed siebie na to pustkowie.
To nawet nie jest pustkowie. To jest próżnia.
I kij, spróbował sprawdzić czy warp działa.
Nie działa. Inne urządzenia Forsterytu też wysiadły.
Pure bullshit. Idzie dalej, wołając za kimkolwiek.
Nikt mu nie odpowiada. Absolutnie nikt.
Woła dalej.
Słyszy tylko swoje echo rozchodzące się w nieskończonej przestrzeni tego miejsca.
-JEŚLI KTOŚ TU JEST TO NIECH DA JAKIŚ O TYM ZNAK!
Nikt nie dał żadnego “znaku”.
-JAKIKOLWIEK ZNAK! COKOLWIEK!
Nic. Cisza absolutna, nie licząc krzyku Forsterytu.
Położył się na podłodze i zwinął w kłębek.
Oby to nie był jego koniec…
Skończenie w środku niczego nie jest dobrym pomysłem. Zaczął się nieco telepać na samą myśl o tym. A co, jak on faktycznie utknął tu na amen?