Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
I co mi to da?! - Odwarknął: - Ja zniknąłem z jej życia, ona z mojego! Nawet bym o niej nie myślał, gdyby nie ty! - Krzyczał, przepełniony goryczą.
-SAM WIESZ, ŻE TO CO MÓWISZ NIE JEST PRAWDĄ!
A Arrow głośniej wrzasnął: CZEGO ODE MNIE CHCESZ?! CO TAKIEGO CI ZROBIŁEM, ŻE MNIE MĘCZYSZ?! -
A Arrow głośniej wrzasnął:
-CHCĘ TEGO, ŻEBYŚ PRZESTAŁ NISZCZYĆ SAMEGO SIEBIE! A GDYBYŚ NIE ZAUWAŻYŁ, TO DZIĘKI MNIE ODNALAZŁEŚ SPRAWCĘ TEGO CO SIĘ DZIAŁO NA CMENTARZU!
Złapał się za głowę. Niech ten człowiek wyjdzie z niego, niech idzie precz! JAK?! POWIEDZ MI JAK NISZCZĘ SIEBIE! KIM JA JESTEM, BY TO WIDZIEĆ?! NO KIM?! POWIEDZ MI TO! - Krzyczał.
Złapał się za głowę. Niech ten człowiek wyjdzie z niego, niech idzie precz!
-ZACHOWUJESZ SIĘ TAK SPONTANICZNIE, ŻE NAWET JA NIE POTRAFIĘ PRZEWIDZIEĆ TWOJEJ PRZYSZŁOŚCI! OTWIERASZ SETKI LINII CZASOWYCH, A KOŃCZYSZ NIELICZNE!
Co? - Arrow zupełnie wypadł z tropu i zbaraniał: - Że co ja robię? -
-Tworzysz tyle alternatywnych linii czasowych z samym sobą, że jakaś kosmiczna istota może Cię uznać za zagrożenie!
Uh… - Arrow usiadł, zupełnie nie rozumiejąc już niczego: Chodź tu do mnie, proszę. Pogadajmy na spokojnie, twarzą w twarz. -
Chmura zmieniła się w złoty pył, który z kolei opadł na dół, formując postać staruszka.
Arrow spojrzał na niego, gestem prosząc, by usiadł na przeciwko niego.
Staruszek spełnił prośbę Arrowa.
Nie rozumiem. - Arrow stwierdził: - Kosmiczna istota? Alternatywne linie? Spontaniczne zachowanie? -
-Owszem. Kiedy nie żyją już starożytni strażnicy Ziemi tacy jak ja lub była Mistrzyni Sztuk Mistycznych, ludzie są narażeni na łaskę i niełaskę kosmicznych istot. Twoje zachowanie może zwrócić na ciebie ich uwagę…
Oczy Arrowa rozszerzyły się. Nie mógł ryzykować życiem całej planety! Zabij mnie! - Wstał, wskazując na siebie.
Oczy Arrowa rozszerzyły się. Nie mógł ryzykować życiem całej planety!
-Co? Nie! Nie narażasz całej planety swoim zachowaniem! Narażasz tylko samego siebie!
Ah. - Na powrót usiadł: - To dobrze. Nie chcę, by przeze mnie ktokolwiek cierpiał. -
-A więc… Potrafisz już zdecydować się na jedną drogę życia bez krzyczenia na mnie?
Uh… - Podrapał się po głowie: - To nie jest prosta decyzja. No i przepraszam za te krzyki. - odpowiedział, zawstydzony.
-Wiem, że to nie jest prosta decyzja. Jednakże, jest konieczna.