Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Ciekawe, dlaczego…
-Dlatego, że ja Ci nie pozwolę.-odpowiedział ku zaskoczeniu Serpentyn.
-Ale… dlaczego? - odpowiedziała nieco zaskoczona.
-Ponieważ masz pozostać tutaj, w cieple i bezpieczeństwie.-odpowiedział twardo.
-Mój drogi, byłam rzywódczynią organizacji przestępczej przez 25 tysięcy lat. Umiem o siebie zadbać, naprawdę.
-Nie chcę Cię nawet minimalnie narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwo i basta.
-Rozumiem i to w pełni uszanuję, ale pamiętaj, że nadopiekuńczością też można zrazić.
-A więc… Na pewno sobie poradzisz na ekspedycji?
-Wydaje mi się, że mogłabym. Przebywałam przecież na wielu negocjacjach, które noe zawsze kończyły się dobrze. Raz przeżyłam nawet samobójczy zamach bombowy.
Mistyka aż wgniotło w kanapę. -Mój Boże… Aż mnie dreszcze przeszły!
-Nic mi się wtedy nie stało. Czego nie mogę powiedzieć o moim prawdopodobnie bezecnym towarzyszu, Lordzie Regencie z Kiveku.
-Nie interesuje mnie ten Regent, najważniejsze, że ty wyszłaś z tego cało…
-Miło mi… to słyszeć.
-A mi miło słyszeć, że nic Ci się wtedy nie stało.
-Wiesz, gdyby mi się coś dawniej faktycznie złego stało, to raczej byś tu ze mną nie rozmawiał.
-Tak… To również prawda, Serpentynko.
-Ale wiesz… Mogę zostać na statku, jeśli bardzo tego chcesz.
-Nie chcę Ci zabraniać uszczęśliwiania się… Jeśli naprawdę bardzo chcesz wyjść, to Ci mogę pozwolić…
-Wiesz, zawsze możesz być wtedy przy mnie, jeśli chcesz dbać o moje bezpieczeństwo.
-Tak będzie, Serpentynko. Nie opuszczę Cię o krok, nawet na jedną sekundę.