Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-A więc… Na pewno sobie poradzisz na ekspedycji?
-Wydaje mi się, że mogłabym. Przebywałam przecież na wielu negocjacjach, które noe zawsze kończyły się dobrze. Raz przeżyłam nawet samobójczy zamach bombowy.
Mistyka aż wgniotło w kanapę. -Mój Boże… Aż mnie dreszcze przeszły!
-Nic mi się wtedy nie stało. Czego nie mogę powiedzieć o moim prawdopodobnie bezecnym towarzyszu, Lordzie Regencie z Kiveku.
-Nie interesuje mnie ten Regent, najważniejsze, że ty wyszłaś z tego cało…
-Miło mi… to słyszeć.
-A mi miło słyszeć, że nic Ci się wtedy nie stało.
-Wiesz, gdyby mi się coś dawniej faktycznie złego stało, to raczej byś tu ze mną nie rozmawiał.
-Tak… To również prawda, Serpentynko.
-Ale wiesz… Mogę zostać na statku, jeśli bardzo tego chcesz.
-Nie chcę Ci zabraniać uszczęśliwiania się… Jeśli naprawdę bardzo chcesz wyjść, to Ci mogę pozwolić…
-Wiesz, zawsze możesz być wtedy przy mnie, jeśli chcesz dbać o moje bezpieczeństwo.
-Tak będzie, Serpentynko. Nie opuszczę Cię o krok, nawet na jedną sekundę.
-A nikt nie uzna takiej… troskliwości względem służącej za dziwną?
-Nie muszę tego okazywać publicznie, prawda?
-No fakt.
-Na pewno chcesz tam pójść? Tak na sto procent?
-Tak, ale mogę ci obiecać, że będę trzymać się ciebie, skarbeńku. - odpowiedziała tym swoim charakterystycznym, prawie matczynym tonem.
-Twoje słowa wystarczają mi w zupełności. Mam nadzieję, że ich dotrzymasz.-odpowiedział prawie ostro.
-Tak też będzie.