Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Szlag. A…potrafisz leczyć schorzenia mentalne jak “trauma”?
-Przydarzyło Ci się coś traumatycznego?
-Nie, nie. Innej osobie coś się przytrafiło i zesztywniała jak posąg.
-Kto to, tak konkretniej?
-Bizmut.
-Bizmut? Z traumą? Jak?
Wzruszył ramionami.
-Nie wiem, czy dam radę.
-Mam powiedzieć Tanzanitowi, by mi ją przysłała tutaj?
-Jeśli jest w stanie, to tak.
Spróbował się skomunikować tym dziwnym czymś od Duszy z Tanzanitem.
Najwidoczniej Tanzanit odebrała. Środkowy klejnot wyświetlił obraz z Tanzanitem. -O co chodzi?
-Mogłabyś przesłać tu Bizmut? Mamy plan co do niej na “wyleczenie” jej.
Tanzanit przysłała Bizmut i się rozłączyła. Bizmut dalej jest nieruchoma.
-Widzisz? O tym mówię. Ani drgnie.
Aurora się zaśmiała. -Ale ona ma na sobie niewidoczną warstwę vibranium!
Facepalm. -A ja głupi myślałem, że ona ma traumę…-zaśmiał się z swojego idiotyzmu. -Mogłabyś coś z tym zrobić?
-Postaram się. Trochę to może potrwać.
-Każda praca jest warta świeczki. Poczekam.
Aurora trzyma dłonie nad Bizmutem i powoli rusza wszystkimi palcami.