Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Prawdziwy Forsteryt zjawił się obok Tanzanitu. -Hejka ponownie.
Tanzanit trzyma w dłoniach klejnot Ametystu. -No hej.
-Od…ile ona jest w takim stanie?
-Nie ma pojęcia. Znalazłam ją taką dryfującą się w kosmosie.
-Postaw ją na podłogę. Niech się zregeneruje.
Tanzanit posłusznie położyła Ametyst na podłogę i gdzieś poszła.
Zaczekał aż ta się zregeneruje.
Ametyst zaczyna się regenerować.
Czeka cierpliwie oparty o ścianę z skrzyżowanymi rękoma.
Ametyst się regeneruje i od razu macha biczem dookoła. -ACINAKOPIEDOTYŁKA!
Schylił się by uniknąć bicza. -SPOKÓJ DO DIASKA! Jesteś bezpieczna.
-AAAAAAA!!! Ametyst dalej tłucze biczem na wszystkie strony.
Podbiegł do niej i trzasnął jej solidnego liścia. -OPAMIĘTAJ SIĘ!
-BO CO?! I GDZIE JEST GRANAT?! I PERŁA?! I STEVEN!
-STEVEN JEST NA ZIEMII, A GRANAT I PERŁA SĄ PORWANE! -skarcił ją. -Dobra, spokojnie. Przemyślmy to jak rozumne klejnoty.
-OSZ TY W MORDĘ! CHOLERNA BIAŁA MENDA!
-Uspokój się. Wytłumacz co się stało, spokojnie i ze szczegółami.
-PORWAŁA NAS TA BIAŁA PINDA , A MNIE WYWALIŁA DO PRÓŻNI!
Spróbował przyzwać swoje klejnoty fuzyjne.
Wciąż ich nie ma, tak jak ich nie było w bazie.