Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Nic się nie zmieniło.
Spróbował mu z pięści zasadzić cios w twarz.
Pancerz nie drgnął, a Jadeit potwornie boli ręką, chociaż jest w pancerzu.
-Sz ku*wa mać! Ty kupo złomu!
Brak odpowiedzi w jakiejkolwiek formie.
Poszczuł go soniczną falą.
Pancerz ani drgnął.
Jako iż to był jego sen to zachciał, by ten pancerz był żyw.
Pancerz stoi w miejscu i się nie rusza.
-Eh, idiota. -odwrócił się plecami do pancerzu i idzie przed siebie.
Poczuł na swoim karku mocny uścisk.
Nagle się odwrócił, co to do cholery jest.
To ta zbroja. Trzyma go z całej siły za szyję i z każdą chwilą zaciska palce coraz mocniej.
Spróbował go kopniakiem w tors obunóż od siebie odrzucić.
“Pancerz” ani drgnął. Tylko coraz mocniej dusi Jadeit. Ten natomiast czuje, że jego pancerz zaraz pęknie.
-PUSZCZAJ GNOJU, NIC CI NIE ZROBIŁEM! -próbuje się wyrwać.
Żadnych szans. Pancerz wciąż pęka, po całości.
No to…ten, czeka aż pęknie? //Wygląd Jadeitu pozostawiam tobie.
Pękł i poofnął jednocześnie. Teraz patrzy na to wszystko z jakby… Perspektywy trzeciej osoby. Pancerz unosi w górę klejnot Jadeitu, jak jakieś trofeum.
-Co ty kretynie odwalasz…w Predatora się bawisz?