Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
No to…ten, czeka aż pęknie? //Wygląd Jadeitu pozostawiam tobie.
Pękł i poofnął jednocześnie. Teraz patrzy na to wszystko z jakby… Perspektywy trzeciej osoby. Pancerz unosi w górę klejnot Jadeitu, jak jakieś trofeum.
-Co ty kretynie odwalasz…w Predatora się bawisz?
Zbroja zaczęłam powoli rozgniatać klejnot Jadeitu.
-Uh…koleś?
Klejnot pękł, a Jadeit się zbudził z krzykiem.
Dyszał jakby przebiegł maraton. -Cholera…uff… -oparł się o ścianę. -To tylko sen…
Perła od razu skoczyła do Jadeitu i zaczęła go uspokająco głaskać po głowie.
Stopniowo się uspokajał, po czym już normalnie oddychał. -Dzięki, Perło. Cholera…dziwny to był sen…
Perła przytuliła swój Jadeit, nie dopytując się o sen.
A on jej odwzajemnił przytulenie, wzdychając już spokojnie.
Jadeit i Perła naprawdę są dla siebie jak rodzina.
Jak najbardziej. Taka kosmiczna rodzina.
Z tym, że tylko dwuosobowa.
Ale, nadal rodzina.
No, powiedzmy.
No to dalej ją tuli. -…nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
-A ja bez Ciebie, Mój Jadeicie…
Eh, gdyby nie pancerz to by dał jej całusa w policzek… Cholerny pancerz.
Aż szkoda, że nie da się go zniszczyć tak jak w tym śnie…