No… Dwa Diamenty ze sobą walczyły i lekko mówiąc, zdemolowały przy tym dom Kevina. Kanapa wywalona, okno wybite, w ścianach sztylety i dziury po pociskach…
A za wybitym oknem leży Diamencik i telepiąc się, kurczowo trzyma swój klejnot na czole… Przynajmniej ona żyje. Bo Kevin już może się uznać za martwego.
Zjawił się tutaj, bez większych problemów. Zauważył Kevina. Hm…moment, a co gdyby go nieco strollować? Myśl idealna!
Poszukał w opcjach, jaki głos się nada do wystraszenia tego organicznego konusa.
//Zezwalam ci na wybór.
Widząc, że Diamencik jest chociaż minimalnie cała, na chwilę zapomniał o tym, co go czeka i szybko pobiegł w stronę drzwi prowadzących w miejsce, gdzie leży jego podopieczna.
Nah. Moment…czy to ten Biały konus za oknem?
Wyjrzał przez okno i zauważając Białego Bachora wyskoczył przez nie na równe nogi, po czym zaczął powolnym krokiem iść do Diamenciku.
Woj:
To Forsteryt. Ten sam, który był w domku Stevena. Diamencik trzęsąc się, wyrwała się z uścisku Kevina i niepewnym krokiem zaczęła do niego podchodzić.
Killer:
Diamencik podchodzi powoli do Forsterytu. Jest przerażona.
Killer:
// Kiedy włączyłeś niewidzialność? //
Diamencik wyjęła z czoła półtorametrowy miecz oburęczny i roztrzęsionymi dłoniami wycelowała go w Forsteryt.
//Przed warpem.//
-Oh. Zaiście…-zadał jej dwa błyskawiczne cios mające za cel przeciąć w pół w pasie Diamencik z dwóch stron naraz.
-…żałosne zagranie.