Wyspa Krakatau {ZIEMIA}
-
-
korobov
-To mi przypomniało, jak byłam w Asgardzie. Zbliża się czas uczty, wojownicy się zbierają, tylko ja, jak ostatni odłamek w kącie sali siedzę i piszę nerwowo w dzienniku. Odyn Wszechojciec spojrzał się na mnie, po czym powiedział do swojego syna… Ten z rogami… - Pstryknęła palcami kilkukrotnie.
-Lowelas, Lonto… A, Loki! Powiedział mu, żeby ustąpił miejsca gościowi. On się oburzył, bo jak to, żeby syn władcy musiał ustąpić przed gościem? Po kilku minutach negocjacji, jeśli negocjacjami można nazwać okładanie kogoś młotem, niechętnie ustąpił. Nie wiem, ile wypiłam ani ile zjadłam. Ale po tej uczcie, jak się już obudziłam, przez miesiąc byłam krukiem i się nie mogłam odmienić. Ot, Loki pstryknął i koniec. A potem znowu było kilka minut “negocjacji”. Ale wyniosłam jedną lekcję. Nie wkurzaj facetów z rogami, bo potem będziesz wydziobywać okruszki. -
-
korobov
-A wasze obecne zachowanie… Przypomina mi moją pierwszą kolonię. Szukaliśmy jakiejś planety na placówkę badawczą, kiedy Nefraszyjnik zauważyła, że kończy nam się paliwo. Wylądowaliśmy na jakiejś planecie całkowicie zwariowanej. Zdatne do życia było w środku, była jakby gwiazda w środku z jądra, rośliny rosły do góry korzeniami, zwierzęta… Miały odwrotny sposób na trawienie pokarmu. Populacja rodziła się stara i młodniała. Cuda różniste ogółem. I jeszcxe zachowania. Wszystko chodziło do tyłu, chyba nawet czas tam zwariował. W jednym miejscu zwalniał, w innym przyspieszał, inne to się cofał… Ale polubiłam tamto miejsce. Wtedy zrozumiałam, że my jesteśmy tylko chwilą, ulotnością. Że należy cieszyć się życiem. Nie wiem, z czego była ta woda albo z czym, ale takiego paliwa jeszcze nie widziałam.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-