Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Wali dalej.
A drzwi nawet się nie zatelepały.
Jak tak to inaczej. Zastopował przy drzwiach, po czym z całej siły rąbnął w nie. To powinno je chociaż nieco wgnieść.
Nic. Ani nawet ryski.
Hm… Przywołał saperkę i spróbował nieco podnieść do góry przez szczelinę drzwi saperką.
Nic. Za cholerę, drzwi nawet nie drgnęły ani się nie zarysowały.
-OTWÓRZCIE, WY CHOLERNI ZDRAJCY! -walnął w drzwi pięścią. Może ich nie uszkodzi, ale da o sobie znać po drugiej stronie.
Nikt nie odpowiedział.
Oparł się o nie i usiadł. -Jestem w du*ie…
Bardzo głęboko w dupie.
Spróbował sprawdzić, czy jest w jakiś sposób się skontaktować z Dowództwem.
Wciąż nie ma żadnego sygnału.
Czeka na raporty od pozostałej bandy.
Jego drużyna jeszcze się rozgląda.
Westchnął. Spróbował poszukać za zapasowym hełmem.
Niby gdzie go miał trzymać?
…moment. Czy on miał swój wymiar kieszonkowy?
Nie. Tylko Perły takie mają.
Oj. No to nie będzie miał hełmu. Położył się, oparty o drzwi głową.
Przeklęci Rebelianci, przeklęte drzwi i… Przeklęte Diamenty!