Nowy Jork
-
- Ta. Przyzwyczaisz się do smrodu. Poza tym jeśli pójdziemy inną trasą, to albo spotkamy tabun wygłodniałych truposzy, albo wpadniemy w zasadzkę bandytów, tak jak to miało miejsce z moim oddziałem. - odpowiedział i zszedł pierwszy, oczekując na dole na towarzyszy.
-
Oficer wzbraniał się najdłużej, ale w końcu uznał, że chyba lepiej być cuchnącym i żyć, niż umrzeć jako czyścioszek, więc również dołączył do Was na dole.
-
Prowadził dalej swoich towarzyszy przez kanały i gdy tylko dotarli do studzienki kanalizacyjnej niedaleko szpitala, otworzył właz i czekał na pozostałych.
-
Wszyscy wygramolili się na zewnątrz, oficer był z tego chyba najszczęśliwszy, choć wizja prania munduru, a wcześniej powrotu tą samą trasą, zapewne nieco go przerażała.
-
- Wchodzimy. - powiedział krótko i poprowadził oficera i jego ludzi na drugie piętro, zatrzymując się przy wcześniej zabarykadowanych przez ocalałych drzwiach, żeby zapukać.
- Z-Com. Przyszliśmy z tym, czego chcieliście. -
- Tu kończy się Twoja rola. - szepnął Ci oschle oficer, najwidoczniej mając dość, że to Ty byłeś tu do tej pory liderem. - Ja rozmawiam, Wy stoicie z tyłu i potakujecie mi, gdy będzie potrzeba. Jasne? - zapytał, oba zdania dodając nieco głośniej, aby usłyszeli je wszyscy, nim wejdą do szpitala.
-
Kiwnął głową i czekał na to, aż ocalali otworzą im drzwi.
-
Tak też zrobili, a Wy weszliście do środka, otoczeni ciasnym kordonem różnych ludzi, od pracowników szpitala, ochroniarzy, policjantów i ratowników medycznych, przez członka ekipy SWAT, na zwykłych cywilach skończywszy.
-
Milczał i czekał, aż oficer zacznie mówić.
-
W roli słuchacza i szeregowego trepa sprawdzałeś się wcześnie, a negocjacje były tak nudne, że zacząłeś rozglądać się po okolicy. Wtedy zdałeś sobie sprawę, że tego chudziaka z bronią białą nigdzie nie ma…
-
- Co z nim się stało? Zabili go w wyniku konfliktów wewnętrznych, czy może porwali go? - pomyślał, ale na razie jedyne co powinien robić, to siedzieć cicho. Później rozpocznie poszukiwania chudzielca.
-
Oba pomysły było co najmniej nietrafione, żeby nie powiedzieć, że zwyczajnie głupie. Jeśli zaś chodzi o negocjacje, to chyba zaczyna się robić coraz goręcej, bo nie tylko ton głosu rozmówców się podniósł, ale kilku ludzi coraz bardziej nerwowo przebierało palcami po swoich młotach, siekierach, łomach i innej broni białej lub po kaburach z bronią palną. Dobrze byłoby im jakoś pokazać, że choć jest Was pięciu, to jakość w tym wypadku przeważa ilość i nie dacie się zastraszyć byle komu.
-
- Przydałoby by się zastraszyć tych debili. - szepnął do swoich dwóch podwładnych, a potem wycelował w tłum ocalałych z pistoletu maszynowego, licząc na to, że uspokoją się.
- Spokój, do kurwy nędzy. - powiedział oschle. -
Efekt był zupełnie inny, przemoc rodzi przemoc, przez co teraz Wy celowaliście do nich, a oni do Was, i choć jesteście lepiej uzbrojeni, to możecie nie zdążyć nawet opróżnić magazynków do połowy, gdy wszyscy się na Was rzucą lub zaczną strzelać.
-
- O nie, jesteśmy zgubieni. - pomyślał i szepnął do jednego ze swoich kompanów.
- Strzelamy do nich, czy jeszcze nie? -
- Nie mamy rozkazu. - odparł tamten, ale po chwili rozkaz okazał się zbędny, gdy gdzieś z góry, z klatki schodowej prowadzącej na piętro, rozległ się strzał, a jeden z przydzielonych na tę misję żołnierzy padł martwy z dziurą w głowie. Choć sytuację dałoby się jeszcze rozwiązać bez rozlewu krwi, kompan zabitego wolał wziąć sprawiedliwość w swoje ręce i posłał tam serię ze swojego karabinka, najpewniej pudłując. Później jeden z ocalałych próbował go uspokoić i sam oberwał kulkę, co doprowadziło wreszcie do uwolnienia niekontrolowanej spirali przemocy.
-
Odbezpieczył swój pistolet maszynowy.
- No co jest kurwa? Napierdalamy! - powiedział do swoich kompanów i zaczął strzelać w stronę ocalałych. -
Na dłuższą metę nie mieli szans, ale chociaż próbowali. I tak zostało Was trzech, ten nowy i oficer dostali zbłąkane kulki, przez co pozostał tylko oryginalny skład. Większość ocalałych, wbrew wartościom, jakim kierował się Z-Com, zostało brutalnie rozstrzelanych, chociaż mogliście strzelać w sufit albo chociaż w nogi. Kilka osób z tej grupy na pewno przeżyło, a w szpitalu mogło kryć się ich więcej, choćby kobiety i dzieci, co też musisz mieć na uwadze, bo chyba przejąłeś obecnie dowodzenie.
-
- Powinniśmy zacząć ponownie przeszukiwać to piętro. Może być ich więcej, a także nie wiadomo, czy są tu kobiety i dzieci. - powiedział do swoich kompanów, podnosząc przy okazji M16 jednego z martwych żołnierzy.
-
- Jesteś pewien, że dobrze zrobiliśmy? - zapytał jeden z żołnierzy. - To byli cywile, mogliśmy rozegrać to inaczej.
- Ta. Nie będzie Ci się to śniło po nocach? Bo mi na pewno. Zaciągnąłem się, żeby bronić takich ludzi, a nie ich rozstrzeliwać. Teraz równie dobrze mogę pójść i dołączyć do najbliższej zgrai Bandytów.