Przełęcz Martwego Orka
-
Grutillon “Flak” Flav
Nie uczęszczał do szkoły oficerskiej, ale znając kogoś z takim plugawym nazwiskiem, to z pewnością miał jakiś plan. I trzeba było dowództwo jak najszybciej o tym powiadomić. Oczywiście w przeciągu czasu, bo mieli nie wracać. -
Jeśli wziąć pod uwagę, jak ważne mieliście informacje, oraz to, że liczył się czas, kto wie, jak daleko Drizzt się już znajdował, albo jak wielkie szkody zdążył poczynić pośród oblegających, to chyba nikt nie ukarze Was za wcześniejszy powrót do obozu.
-
Grutillon “Flak” Flav
Dlatego też w pośpiechu skierował się do obozu, ulegając głosowi rozsądku. -
Znalazłeś się tam bez konfrontacji z Samotnym Drowem, jak między innymi na niego mówiono. Co dalej?
-
Grutillon “Flak” Flav
Poszukał oficera, by go o tym powiadomić, oczywiście. -
Odnalezienie go nie było trudne, schody zaczynały się, gdy trzeba było wymyślić, jak przekazać mu tą wiadomość.
-
Grutillon “Flak” Flav
Z tym to powoli, jak na razie do niego podszedł i mu zasalutował, by zwrócić na siebie jego uwagę.
-Sir, mieliśmy wrócić później, ale znaleźliśmy coś, z czym nie powinniśmy czekać na zawiadomienie was. -
- Czyżby król Krasnoludów w końcu poprowadził tu swoje armie? - zapytał półżartem, a półserio. Najwidoczniej miał świetny humor, skoro dziś miało skończyć się i tak przydługie już oblężenie Fortu Kvatch, dzięki czemu będziecie mogli w końcu ruszyć dalej, wgłąb krasnoludzkiego państwa.
-
Grutillon “Flak” Flav
-Nie, sir. Za to Drizzt Do’Urden najprawdopodobniej opuścił twierdzę i działa w okolicy, przy okazji zabił już osiem orków. - Odparł całkowicie poważnie. - Zwłaszcza, że wątpię, żebyśmy mieli dezerterów, a rany na orczych zwłokach musiały być wykonane bronią, którą sami się posługujemy. -
- Jesteś pewien, że to on? - spytał oschle i zimno, gdy cała radość momentalnie z niego uleciała. Dobrze, że opanowanie zostało. Jeszcze. Choć to trochę przerażające, nigdy nie widziałeś go w takim stanie.
-
Grutillon “Flak” Flav
-Obecnie nie widzę żadnej innej możliwości, sir. Gdyby nasi walczyli z Orkami, to by ich nie pochowali, bo nie musieliby się z tym kryć. - Odparł. - Za to broń Krasnoludów zadaje zupełnie inne rany. -
Drgnął mu na twarzy zaledwie jeden mięsień, ale to i tak dowodzi jego wielkiego opanowania. Po chwili odwrócił się i odszedł bez słowa, łopocząc oficerską peleryną w powiewach mroźnego, górskiego powietrza.
-
Grutillon “Flak” Flav
Poczuł się na chwilę zagubiony, gdyż nie miał dalszych rozkazów. No, z wyjątkiem dalszej warty, co pewnie mu jeszcze przylegało do zadań, skoro nie chciał sprzątać wojskowych kibli. I tam wrócił z pozostałymi. -
Reszta patrolu minęła Wam spokojnie, nie natknęliście się na nic ani nikogo interesującego.
-
Grutillon “Flak” Flav
Pora więc wracać, co też uczynił. -
Poza wystawieniem dodatkowych wart obóz niewiele się zmienił pod Twoją nieobecność.
-
Grutillon “Flak” Flav
Kontynuując procedury, raczej jego cały oddział powinien zebrać się w jednym, umówionym wcześniej miejscu, co też spróbował zrobić. -
Zebraliście się wszyscy, z jednym wyjątkiem, bo nie było dowódcy.
-
Grutillon “Flak” Flav
Pracował przy latrynie dzisiaj przez niego, to chyba oczywiste, że nie obchodziło Flaka gdzie był dowódca? No chyba, że przydzielą im większego gnoja, jeżeli ten aktualny nie wróci. -
Ostatecznie się stawił, choć tak wściekłego, przybitego i przerażonego, a to wszystko na raz, nie widzieliście go chyba nigdy.
- Jak niektórzy wiedzą, dziś zacznie się kolejny szturm na Fort Kvatch. I tym razem będzie to ostatni szturm. Zmiażdżymy krasnoludzki opór, jego obrońców wyrżniemy do nogi, a wszystkie mury i budowle spalimy. Wtedy urządzimy wielką ucztę i ceremonię ku czci Pajęczej Królowej, aby ruszyć później dalej, w samo serce krasnoludzkiego państwa. Nasz oddział ruszy na lewą flankę. Będziemy szli w drugiej linii, zaraz po tym, jak wybiją najemników, bandytów i niewolników, których poślemy przodem.