Imperium
-
Było to dla nich teraz kwestią drugorzędną, ponieważ Clyde i Soapy, obaj z rewolwerami Smithsona należącymi wcześniej do Konstabli, naradzali się szeptem przy wejściu. Natomiast, już nieco głośniej, William i David rozważali, jak wyciągnąć broń z gabloty, która pełniła funkcję depozytu. Widziałaś ją już wcześniej, zawartość się niewiele zmieniła, właściwie to nic. Khalid ponownie przyszedł im z pomocą, rozbijając szybę jednym ciosem pięści. Uśmiechnął się szeroko, zupełnie nie przejmując się ranami na dłoni i ściekającą z nich powoli krwią, zamiast tego sięgnął po dwuręczny topór z metalu, szepcząc coś przy tym w swoim języku, którego, bez pomocy Soapy’ego, nie rozumiałaś.
-
Fajnie, ale ona wciąż była związana! Podeszła do Williama i Davida i wymruczała coś przez knebel, chcąc zwrócić ich uwagę. Jakby jeszcze nie domyślali się o co chodzi, wskazała na swoje nadgarstki, nastawiając je. Jeżeli dalej nie będą mieli ochoty na uwalnianie jej, to Jannet nie będzie dłużej czekała i po prostu spróbuje rozciąć sznur na rozbitym szkle gabloty.
-
Zrozumieli i już mieli pozbyć się Twoich więzów i knebla, gdy nagle podszedł do Was Soapy, najwidoczniej kończąc szeptaną naradę z Clydem.
- Uwolnimy Cię z tych pęt, nie powinnaś się o to martwić. Ale nie teraz. Pamiętasz o naszym planie B? O wykorzystaniu Cię w roli zakładnika, wiedząc, ile możesz być warta? Nie wiemy jak wygląda sytuacja na zewnątrz, ostatnio w nocy roi się od milicji Hoodoo, a jeśli nie damy rady się przekraść między nimi, musimy mieć jakiś dodatkowy atut, bo nawet posiadanie po swojej stronie Khalida nie wyrówna naszych szans, gdy do bandy zbiegów zlecą się wszyscy milicjanci z okolicy, może do tego wspierani przez czołowych Konstabli Hoodoo. Dlatego rozwiążemy Cię, gdy opuścimy miasto, zgoda? -
Westchnęła przez knebel, przewracając okiem. Nie mogli jej brać na zakładnika bez więzów? Albo chociaż ich poluźnić? Nie mogła nawet wyrazić swojej opinii na temat tego planu! Jednak musiała się z nimi zgodzić, plan wydawał się w porządku. Nie mogąc udzielić odpowiedzi w inny sposób, pokiwała głową wyrażając zgodę. Jeszcze tylko wymamrotała przez knebel, żeby zawiązali sznury pętające ręce i szmatę na jej twarzy luźniej, w nadziei, że zrozumieją o co chodzi. Dobrze te by było, żeby pamiętali o jakiejś broni dla niej.
-
Nie zrozumieli i chyba nawet nie próbowali, zajęci byli przygotowywaniem się do ucieczki z Imperium. Jedynie Sopay, któremu wystarczył zabrany Konstablowi rewolwer i dodatkowe naboje, oraz Amaksjanin ze swoim wielkim toporzyskiem, nie byli zainteresowani przeglądaniem broni. Pozostali zaś czuli się, jakby trafili na żyłę złota. Clyde wsadził do kabur przy pasie jeszcze dwa rewolwery, a przez plecy przewiesił sobie obrzyn, przez złamaną rękę nie mógł wykorzystać nic innego. Natomiast niedoszli rabusie baku postawili na solidne karabiny Hralk, które pewnie znali jeszcze sprzed swojej krótkiej kryminalnej przeszłości, i strzelby pieszczotliwie zwane Rozrywaczami. Resztę zawartości więziennej zbrojowni i depozytu, karabiny, rewolwery, strzelby, obrzyny i rozmaitą broń białą rozłożono przed Tobą, abyś mogła coś sobie wybrać, co wręczą Ci po ucieczce z miasta.
//Nie mam ochoty na opisywanie każdej sztuki broni, która się tu znajduje, po prostu napisz, co chcesz, a ja uznam, że to tam jest. Tylko bez przesady.// -
Miała wybór, to jej się podobało. Wszelka broń palna była gratką dla Jannet, ale teraz musiała wybrać rozważnie, bo nie zapowiadała się na to, by najbliższe dni były dla niej łatwe. Nie potrzebowała karabinów dobrych na dystans, przy jej wzroku byłyby bezużyteczne, jednak musiała mieć broń o zasięgu większym niż strzelba, a mniejszym niż taki Harlk. Wobec tego, najpierw wskazała rewolwer W&L Marksman. Zawsze lubiła jego wygląd i parametry.
Kolejno, chciała mieć coś, co zna, a znała się na obrzynach. Pokazała gestem głowy na Pokerzystę.
Teraz, pozbawiona swoich kabur i ładownic, nie miała zbyt wielu opcji na zabranie ze sobą kolejnej broni, chyba, że ta byłaby przewieszona przez jej ramię. Skorzystała z tego, bo broni nigdy, ale to przenigdy nie było za wiele, szczególnie dla niej. Chciała także mieć coś niezawodnego, co byłoby efektowne nawet bez amunicji. Jako ostatnią broń palną, wskazała Dubeltówkę.
Wachlarz uzbrojenia jednak nie był jeszcze kompletny. Dobrała toporek na uwieńczenie tego zestawu.//Jeżeli przesadziłem, napisz, a zedytuję. //
-
I ten sprzęty, wraz z zapasem amunicji do każdej broni palnej, odłożono na bok specjalnie dla Ciebie, resztę postanowiono zniszczyć, uszkodzić, aby nikt inny z niej nie skorzystał, lub ukraść dla własnego zysku. W międzyczasie Soapy opuścił Was, kierując się na zwiad po okolicy więzienia.
-
Cóż mogła zrobić? Czekała na niego tak jak i pozostali. Nie wątpiła w umiejętności szulera.
-
//Wiadomość Ci chyba ucięło.//
-
// Dokładniej, to uciąłem za mało. //
-
//No to popraw.//
-
// Cholera, poprawiałem to!//
-
// Zobacz teraz. //
-
I rzeczywiście, nie miałaś powodu, aby wątpić, bo wrócił po kilku minutach.
- Samo miasto jest raczej bezpieczne, będziemy musieli kluczyć bocznymi uliczkami. Schody zaczną się, gdy będziemy spróbowali przejść obrzeża i opuścić Imperium, bo już z daleka widziałeś kilkanaście lub więcej ognisk, wokół których tłoczą się milicjanci Hoodoo. Do tego musimy zdobyć jeszcze jakieś konie czy inny środek transportu. -
// Ciekawe czy pójdą na patent z Empire Earth. //
Jannet oznajmiła przez knebel, że wpadła na pomysł. Liczyła na to, że będzie mogła się nim podzielić z pozostałymi.
-
Dość długo musiałaś wydawać z siebie stłumione jęki i pomruki, bo knebel skutecznie uniemożliwiał Ci wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, ale w końcu zrozumieli, o co chodzi, i Soapy pozbawił Cię znów obu szmat, abyś mogła wreszcie powiedzieć to, co chcesz im tak usilnie przekazać.
-
Od razu zajęła się przekazywaniem swojej idei:
— A gdybyśmy nie musieli się przekradać między milicjantami, tylko przewieźlibyśmy się? Macie tutaj jakichś znajomych? Pomyślcie - Dalibyśmy komuś z wozem w łapę, on ukryłby nas w środku razem z jakimś towarem i wywiózł z Imperium? Gdyby zatrzymali go milicjanci, mógłby powiedzieć, że jedzie z porannym dowozem do jakiegoś miasta. —// Ah, dobre wspomnienia, gdy wywoziłem Grigora z Stalingradu na pace ciężarówki z ziemniakami. //
-
- Potrzebowalibyśmy do tego przynajmniej dwóch wozów, które zawsze milicjanci mogliby skontrolować, a wtedy mogiła. No i nie mamy tu przyjaciół, a nawet gdyby, to każdego trzeba byłoby zmotywować garścią srebra lub nawet złota czy rewolwerem wbitym w plecy, bo nikt nie chce tutaj podpaść milicji Hoodoo, bo to niemalże równoznaczne z podpadnięciem samemu burmistrzowi.
-
— Dobra, w mojej głowie wyglądało to lepiej. Nie było tematu. —Zakończyła wątek. Bez znajomych w Imperium ten plan nie ruszy.
-
- Masz nam coś jeszcze do powiedzenia przed próbą ucieczki?