Widmowe Zgromadzenie
-
//Czuję się przy nich bezużyteczny, ale chociaż nie bardziej, niż póki co kobieta//
Skoro już wszyscy zajęli swoje miejsca i się może przywitali czy też nie, to wypada zaczekać, aż Vladimir rozpocznie obrady. Ciekawe o czym to też zamierzają rozmawiać. -
//Pocisz się tym, że większość bez problemu skrócisz o głowę, a ja będę mieć mniej roboty przy opisywaniu NPC.//
Tak też się stało, a gdy tylko sesja się rozpoczęła, swoim zwyczajem Konrad von Krieg wyrwał się jako pierwszy.
- Niecały tydzień temu miałem okazję zobaczyć jak wygląda armia, która zbiera się u podnóży Gór Smoczych. To przynajmniej dwadzieścia tysięcy Nieumarłych wszelkiej maści, setki Wampirów, machiny wojenne i Handlarze Śmiercią władający Magią ofensywną. Sam miałem siły, które były ułamkiem tych wojsk, gdy wyprawiłem się na Mroczne Elfy przez Złe Ziemie i sami doskonale wiecie, jakie spustoszenia poczyniłem. Mówię Wam po raz kolejny: Przestańmy się kryć i wiecznie odkładać atak, aby wzmocnić armię. Demony i ich sługusi robią to samo, a czekając, pomożemy im. My mamy całą wieczność, oni pewnie też, ale nasi tak zwani sojusznicy już niekoniecznie i gdy wszystkie inne bastiony oporu padną, obrona przed całą potęgą Piekła będzie zadaniem trudnym, a co dopiero ofensywa poza Heresh. Dajcie mi choćby te armie spod Gór Smoczych, a resztę, kolejne dziesiątki tysięcy, zostawcie tu, w odwodzie. Znów przemaszeruję Przełączą Psiego Łba, tym razem jako zwycięzca.
- I może tym razem uchowasz nawet tylu żołnierzy, żeby było Was widać z daleka. - zakpił Andres siedzący naprzeciwko Konrada, a ten warknął, obnażając kły. Wszyscy w radzie mieli podobne odczucia, co Czarna Opończa, woleli cierpliwie czekać i gromadzić siły, ale tylko on był na tyle butny i arogancki, aby powiedzieć to prosto w twarz jednemu z najgroźniejszych Wampirów w tym pomieszczeniu.
- Gdy ta wojna się skończy, Andresie, a obaj przeżyjemy, to własnoręcznie rozpłatam Ci gardło. - zagroził Konrad, ale nic poza tym, dopóki obaj byli w radzie, nie mogli przelać własnej krwi własnoręcznie ani za czyimś pośrednictwem, jeśli nie chcieli stracić dobrego imienia, całego majątku i włości, a w ostateczności życia. -
-Konradzie, uważam że w tym pomieszczeniu to ja tutaj najbardziej pragnę zemsty na demonach, a nawet ja wiem, że wyruszając teraz stracilibyśmy wszystko o czym próbujemy teraz dyskutować. Jak myślisz, czy demony i elfy od tak teraz sobie czekają na kolejną rzeź? Przełęcz pewnie teraz jest gorszym miejscem do ataku, niż wystawienie im bitwy na pustym polu. Osobiście wolałbym pierw poznać raporty naszych zwiadowców co do tej całej przełęczy.- Dodaj jeszcze, a następnie zamilkł patrząc się na Vladimira, może wybije on zdoła wybić głupi atak z jego głowy.
-
Płonne nadzieje, nikt nie był w stanie powstrzymać żądzy krwi, jaką pałał Konrad von Krieg, nawet głowa rodu Valescu i tej rady.
- Przełęcz Psiego Łba wolna jest od Demonów, tak jak cały Heresh. - odparł Abgorath. - Moi Nieumarli, Wampiry i Zielonoskórzy co prawda skarżą się na małe wypady i próby dalekiego zwiadu, ale daleko im do inwazji, to raczej nękanie i próby sprawdzenia, na ile Demony mogą sobie pozwolić. A gwarantuję, że dopóki ja dowodzę obroną Heresh w górach i na bagnach, żaden Demon, Upadły czy Drow się nie prześlizgnie. -
-A jak z naszym kontr-zwiadem? Przełęcz w końcu kiedyś się kończy, a wolałbym wiedzieć co jest na jej końcu, demony raczej od tak z braku rozrywki raczej nie atakują, może nawet już zinfiltrowali nasz obóz, ale to tylko gdybanie…- Mówiąc to spojrzał na Lukrecje.
-
Nie zauważyła Twojego wzroku, a może go nawet unikała. Nikt nie odpowiedział na Twoje pytanie, skoro ani Abgorath, ani Andres Czarna Opończa, ani Nosgoth nic nie meldowali, to wszystko było w porządku. A stwierdzenie, że Demony nie atakują, to dalekie uproszczenie, bo jak najbardziej atakują, ale są to wyprawy nieliczne, słabe i nieskoordynowane, przez co nigdy nie przedarły się przez zewnętrzną obronę w górach i na bagnach.
-
Westchnął tylko nieco i zaczął postukiwać palcem w stół w oczekiwaniu na to, aż Vladimir zacznie tą właściwą część tego zgromadzenia.
-
On sam nie miał wiele do powiedzenia, pierwsza sesja zawsze odbywała się w ten sposób, pozwalając wszystkim zadać pytania, uzyskać odpowiedzi czy się wykrzyczeć, jak w wypadku Konrada. Valescu miał jedynie do dodania to, że armia Heresh, z wyłączeniem wojsk Zielonoskórych na bagnach i w górach oraz osobistych wojsk poszczególnych wampirzych arystokratów, przekroczyły już liczbę dwustu pięćdziesięciu tysięcy, zbliżając się do liczebności armii, która wymaszerowała na Bitwę Ostatnich Łez, kiedy to kraj praktycznie opustoszał.
Gdy była mowa o opustoszeniu, Andres Czarna Opończa dodał od siebie, że jego Handlarze Śmiercią powoli przestają mieć skąd zdobywać trupy, co oznacza, że w przyszłości nadejdzie pora na wyprawę na Dzikie Pola, co jednak wiąże się z koniecznością zapewniania jego ludziom ochrony przez wampirzych i nieumarłych wojowników, bowiem Orkowie i Gobliny nie zrozumieją większego dobra, czy też własnego dobra, jakim się kierujecie i mogą ich zwyczajnie pozabijać, jak to miało już miejsce w przeszłości.
Gdy po jego krótkim wywodzie zapanowała cisza, a Manfred Valescu mruknął coś o wskrzeszaniu Demonów i Upadłych, zaś Konrad von Krieg znów zaczął namawiać do wyprawy na Drowy, choćby w celu zdobycia kolejnych trupów, Tobie zaświtała myśl, że może dobrym pomysłem byłoby zagadnięcie rady o odtworzenie wampirzego zakonu, który został zniszczony kilkadziesiąt lat temu, a teraz byłby równie potrzebny. Mógłby też być ciekawą alternatywą dla tych wszystkich, którzy teraz potrafią grabić w górach czy na gościńcach lub wieść bandyckie życie włóczęgów gdzieś na świecie. -
-Ekhm, mam taką niewielką inicjatywę. Mianowicie na terenie mojego zamku istniała siedziba zakonu Krwawych Rycerzy, niestety w ramach znanej nam wszystkim bitwy, cała jego chorągiew wraz z komturem zakonu poległy. Pragnę, by zakon został odnowiony do dawnej świetności, a nawet większej. Ale w tym celu potrzebuję budowniczych oraz architekta, który byłby w stanie odnowić i odrestaurować zamek mojego rodu. Taka grupa elitarnych żołnierzy może się cholernie przydać, jestem im w stanie zapewnić naukę dwóch sztuk magicznych oraz walkę mieczem i jazdę konną. Dodatkowi nauczyciele też byliby mile widziani.
-
Pomysł został przyjęty skinieniem głową przez najstarszego Valescu, który poddał go pod głosowanie, a że nie było głosów sprzeciwu, możesz spodziewać się, że tuż po swoim powrocie do rodowej siedziby zaczną się intensywne prace nad odbudową tak jej, jak i samego zakonu.
- Podejmujesz się zostania mistrzem zakonnym? - zagadnął Vladimir, gdy pomysł został wpisany do zwoju przez jednego z nieumarłych sługusów Vladimira. Kościany skryba, potrafiący czytać, pisać, liczyć, mówić i w miarę rozsądnie myśleć, był dość ekstrawaganckim Nieumarłym, za którego można byłoby powołać pod broń pół tuzina innych trupów, ale ktoś taki, jak głowa rodu Valescu, mógł sobie na to pozwolić. -
-O ile nikt inny tutaj nie ma nic przeciwko… To tak. Jak już mówiłem, trening rekrutów pod moją pieczą dosyć szybko przyniesie nam wielu świetnych wojowników. Pomnoży to też ilość moich własnych wojsk, wszakże mnie brakuje do tego obecnie mocy… Dlatego też jak wyuczę część z nich nekromancji, zechcę wybrać się z nimi na tę wyprawę po więcej trupów.
-
Wszelkie wątpliwości zostały zamknięte tym ostatnim zdaniem, więc chyba nie masz już co się martwić o przyszłość swojego nowego zakonu. Obrady trwałyby zapewne nadal, gdyby nie zwyczajowa przerwa na godzinę, połączona z poczęstunkiem, choć większość członków rady wolała spędzić ją w swoich komnatach.
-
Jemu strawa była wyjątkowo zbędna, więc mógł jedynie odczekać tę przerwę w swojej komnacie, o ile nie zostałby na miejscu ktoś chcący z nim porozmawiać.
-
Ano, znalazł się, a mianowicie Kettlos.
- Twój pomysł wskrzeszenia rycerskiego zakonu przemawia do wszystkich członków rady. - powiedział, kładąc Ci dłoń na ramieniu, jeśli można je tak nazwać. - Da to perspektywy wszystkim tym, którzy się marnują, żyjąc poza Heresh lub wiodąc bandycki żywot tutaj. Ja jednak, poza ewentualnym wsparciem finansowym, chciałbym zaproponować Ci kwiat przyszłego pokolenia, mojego syna i jego kompanów, aby stanowili pierwszych rekrutów w nowym zakonie. Jeśli się oczywiście zgodzisz, to wyślę posłańca z wiadomością do nich już dziś, być może zdążą przybyć do zamku rodu Drak jeszcze przed Twoim powrotem lub niewiele później.
Ciężko ukryć, że jeśli organizacja zakonu się rozrośnie, to rzeczywiście złoto na kolejną broń, zbroje, wierzchowce, siedziby i tym podobne będzie niezbędne, a nie wiadomo, jak to będzie z funduszami rady, ten Wampir miał ich zawsze pod dostatkiem. Gorzej, że chce Cię też wrobić w niańczenie jego dziecka i jego kompanów, a Wampiry starej daty, jak większość obecnych tu w sali, ma niezbyt dobre zdanie na temat takich odrostków, którzy chwytają za miecz, nim jeszcze na dobre wyrosną im kły. -
-Z przyjemnością przyjmę obie oferty wsparcia, mam nadzieję jednak, że wiesz co może to oznaczać w przyszłości. Jeżeli rzeczywiście wszystko będzie szło po mojej myśli i zakon będzie stale rósł w siłę to kiedyś może nas (zakon) czekać realna konfrontacja, a tam istnieje ryzyko tego, że twój pierworodny mógłby zginąć. Jesteś w stanie je podjąć? Rzecz jasna zamierzam wszystkich wyuczyć tego co sam potrafię, co z czasem uczyni z nich świetnych wojowników, ale to nie daje nieśmiertelności.
-
- Jest to pewne ryzyko, ale prędzej czy później podejmą je wszyscy, skoro tylko za progiem naszych granic czekają hordy potworów pragnących jedynie naszej zagłady. Swoją drogą, ciekawe jak często to my byliśmy tak określani przez inne rasy, nim przybyły Demony?
-
-Jak często to nie wiem, ale z pewnością to wróci z chwilą, w której zwalczymy wspólnie tego samego wroga. Może nawet damy im lub oni nam chwilę czasu, by odejść w pokoju… To już zależy tylko od tego komu zostanie więcej sił.
-
- Sądząc po tym, że każda bitwa pozwala nam powiększyć nasze szeregi, Elfy są na skraju wymarcia, a Krasnoludom wiedzie się niewiele lepiej to raczej oczywiste, prawda?
-
-Dopiero po kilku dniach od śmierci przyszłego żołnierza, ale tak. W dodatku sporo się słyszy to tej cudownej krasnoludzkiej broni… Miejmy nadzieję, że będzie ona skuteczna wyłącznie wobec demonów. Możliwe, że Velmir lub Nosghoth wiedzą coś więcej na jej temat.
-
- I możliwe, że brodacze ustawią ją w tunelach połączonych z Heresh, pogardzając naszym wsparciem. - odparł Wampir, wyraźnie należał do tych, którzy o mało nie dostawali wylewu na myśl o tym, że muszą walczyć ramię w ramię ze śmiertelnikami, których w najlepszym wypadku traktują jako żywy zapas krwi. Niemniej, Wampir skinął Ci głową, uznając sprawę jego potomka w służbie zakonu za zakończoną i odszedł, aby porozmawiać z innymi członkami rady.