Sanktum Sanktorum [ZIEMIA]
-
Mistyk natomiast szybko skoczył w kierunku Serpentyn i delikatnie, ale dość drastycznie odsunął ją od regału, po czym powiedział, starając się zachować łagodny ton:
-Kochanie… Może jednak sam się tym zajmę, dobrze? I… Może lepiej nie dotykaj niczego jeśli nie będzie takiej potrzeby, dobrze? -
Kiedy została odsunięta przez niego, szybko pojęła, o chodzi, i zarumieniła się ze wstydu i z tego, jaką popełniła głupotę. W końcu nie można po prostu opierać o tak starożytne i cenne księgi!
-Och… przepraszam. - odpowiedziała zakłopotana - Nie będę niczego dotykać, obiecuję. -
W końcu nie tylko można je w ten sposób uszkodzić, ale także… No… Zniszczenie jakiegoś magicznego artefaktu na pewno ma poważne konsekwencje, prawda?
-Dziękuję, kochanie. Czyli teraz już, że tak powiem, będziesz mogła się zająć sobą sama, tak? - spytał się uspokojony -
-Tak, kochanie. - odparła, starając się utrzynać dawny fason, jednocześnie próbując zamaskować wciąż obecne zawstydzenie swoją nieostrożnością - Nie będę nikomu wadzić, obiecuję.
-
-Dziękuję za zrozumienie, skarbie. Kocham Cię. Skoro wiem co byś odpowiedziała… Znikam. - powiedział, po czym zakrył się swoim płaszczem i go puścił, po czym rozpłynął się w powietrzu razem z nim, zostawiając Serpentyn samą z sobą i biblioteką pełną starożytnych tomów magii.
-
Uświadamiając sobie, że została sama w tej części obszernej biblioteki, postanowiła dalej się po niej rozejrzeć, by zabić czas i dowiedzieć się więcej o części rezydencji, w której przez cały okres pobytu rzadko bywała. Dlatego też przez chwilę popatrzyła się na miejsce, z którego zniknął Mistyk, by potem ruszyć dalej wgłąb biblioteki, ciekawa, co tam uda się znaleźć.
-
O ile większość biblioteki po jakiej chodzi Serpentyn jest obszarem otwartym dla wszystkich, to nie da się zaprzeczyć, że nie ma tu nic ciekawego, jeśli dodatkowo wziąć pod uwagę zakaz Mistyka, żeby niczego nie dotykać jeśli się nie ma co do tego uzasadnienia. Jednakże… Teraz Serpentyn zobaczyła, że na końcu ślepego zaułka w którego stronę idzie, znajduje się z nieokreślonych powodów… Pociągające… Lustro.
-
To jest dosyć i interesujące, jednak… naprawdę niepokojące. Czemu ten, wydaje się, zwyczajny przedmiot, tak ją interesuje? Jednak po krótkiej chwili wszystko staje się jasne - nadal znajduje się przecież w magicznej bibliotece w równie magicznej posiadłości czarodzieja.
Starając się znaleźć w sobie pokłady silnej woli, Serpentyn próbuje odwrócić się i odejść dalej, chcąc w ten sposób być wierną obietnicy o nieruszaniu niczego. -
Serpentyn z pewnością postąpiła dobrze, poprzez zdecydowanie o zignorowaniu lustra i pójściu dalej. Problemu by nie było, gdyby nie fakt… Że po przejściu kawałka trasy, ponownie natrafiła na ślepy zaułek z podejrzanie interesującym ją lustrem. W tym miejscu zdecydowanie jest aż za dużo magii, choć powodzenie tego byłoby truizmem.
-
Początkowo Serpentyn nadzwyczaj się tym faktem zadziwiła, jednak po chwili i przypomnieniu sobie, w jak niezwykłym miejscu się znajduje, przestało ją to aż tak dziwić. Jednocześnie jednak przystanęła i rozejrzała się po okolicy, by zobaczyć, czy faktycznie nie ma innej, nie licząc powrotnej, drogi oddalającej od tego posejrzanego i potencjalnie niebezpiecznego lustra.
-
A biorąc pod uwagę kto w tym miejscu mieszka na stałe, to śmiało można by stwierdzić, że dla jego mieszkańców takie rzeczy to najprawdopodobniej całkowita normalność jak poranny makijaż. Po dokładnym przyjrzeniu się wszędzie wszystkie zmysły Serpentyn jasno wskazują - nie ma żadnej drogi, która mogłaby ją pewnie odprowadzić od tego zwierciadła.
-
Czując zawód z takiego obrotu sytuacji (i mając przeczucie, że ten dom po prostu chce, by weszła interakcję z tym magicznym kawałkiem szkła), powoli i ostrożnie zaczęła pęłznąć w kierunku lustra, jednocześnie uważnie obserwując je oraz swoje najbliższe otoczenie, obawiając się magicznego zagrożenia wszelakiego autoramentu.
-
Właściwie… Biorąc pod uwagę okoliczności, nie ma niczego co by mogło przeczyć temu, że ten dom DOSŁOWNIE chce, żeby Serpentyn zbliżyła się z tym dziwacznym, dość niepokojącym zwierciadłem. Po krótkiej chwili dopełzła do lustra. Jednakże, ku jej zdziwieniu okazało się, że nie widać w nim jej odbicia. Zamiast tego, sprawia wrażenie, jakby po drugiej stronie była gładka tafla wody, nad którą unosi się niezwykle gęsta mgła. Mimo wielkiej nieprzeźroczystości tej mgły, Serpentyn wydaje się, że w oddali widzi zarys jakiejś… Bliżej nieokreślonej postaci w szacie, która jakby staje się coraz większa z każdą sekundą.
-
Dokladnie tak, jak sądziła i cały czas przewidywała. To zdecydowanie magiczne, niezrozumiałe i prawdopidobnie niebezpieczne lustro, do którego bajlepiej zachować dużą dozę ostrożności. Dlatego też odruchowo się od niego cofnęła, jednocześnie obserwując tajemniczą postać z lustra.
-Oby tylko nagle z niego nie wyszła - pomyślała zaniepokojona. -
NIestety, niezbyt wiele w tym przypadku daje wiedza o konieczności zachowania środków bezpieczeństwa, kiedy Serpentyn już teraz została uwięziona w jakiejś dziwnej pętli przestrzennej, która cały czas ją sprowadza do tego samego punktu. No cóż… Postać z lustra wciąż się zbliża, Serpentyn może coraz wyraźniej zauważyć takie szczegóły jak broda oraz dość specyficzna, wysoka czapka.
-
Pierwszym skojarzeniem, jakie jej teraz przyszło do głowy, to to, że ta tajemnicza postać może być jakimś czarodziejem. Albo kimś udającym czarodzieja dla własnych korzyści.
Mimo wszystko, dalej ją obserwuje, oczekując, co zrobi dalej. -
Postać jest już tak blisko, że Serpentyn prawie widzi rysy jej twarzy. Jest to brodaty człowiek, który sprawia wrażenie starca, ale mimo tego stoi prosto jak strzała i idzie w kierunku Serpentyn. Jego ubranie składa się z szaty, która ma długie pasy, które zwisają w dół z rękawów, nietypowa oraz wysoka czapka, spodnie, na które przypominają “dzwony”, a także pas metalowy oraz duży, błyszczący kołnierz…
-
Na pierwszy, a nawet drugi, trzeci i następne rzuty oka, ten tajemniczy człowiek zdecydowanie budzi u niej skojarzenia z obrazem doświadczonego, starożytnego czarnoksiężnika. Można rzecz, że wręcz bije od niego atmosfera magii i mistycyzmu. Mimo wszystko, sama Serpentyn dalej w milczeniu go obserwuje, czekając na to, jak sam pierwszy nawiąże z nią.
-Może to niegrzeczne, ale nie chciałabym wyjść na wariatkę rozmawiającą z lustrami - pomyślała, obserwując swojego potencjalnego interlokutora. -
Tuż po chwili, Serpentyn mogła być już stuprocentowo pewna, że ma do czynienia z jakimś czarodziejem… Który postanowił z bliżej nieznanego powodu skontaktować się z nią… Poprzez magiczne zwierciadło. Trochę to pokręcone, ale tak to wygląda w świecie czarodziejów. Teraz Serpentyn widzi już doskonale jak wygląda osoba z którą ma do czynienia.
-Witam, Zielona Serpentyn. - powiedział spokojnie starzec, lekko się kłaniając. -
Widząc swojego przyszłego, na pewno czarodziejskiego, interlokutora, a także spostrzegając, że nie odezwał się pierwszy, postanowiła, wbrew swemu postanowieniu, sama rozpocząć rozmowę.
W tym celu lekko się skłoniła i rzekła z kurtuazyjną uprzejmością godną arystokratki:
-Bądź pozdrowiony, czarnoksiężniku. Me imię brzmi Zielona Serpentyn. Jak brzmi twoje?