Londyn
-
Pocieszające było to, że żaden Zombie nie rzucił się nagle na Ciebie, gdy tak raźno wszedłeś do środka. Po krótkich oględzinach okazało się, że nie ma tu żadnych Zombie, ale są trupy. Wiele, wiele trupów, z pewnością martwych, choć nienaturalnie bladych, kruchych i powykręcanych…
-
- Co tu się kurwa stało?! - pomyślał i zaczął przeszukiwać pokój, wyciągając przy okazji Glocka na wszelki wypadek, gdyby te powykręcane trupy nagle ożyły.
-
Nie miały takiego zamiaru, więc mógłbyś się im dokładnie przyjrzeć. W pokoju znalazłeś wiele skrzyń, zamkniętych, ale jakiś solidny łom lub cokolwiek, choćby i metalowy pręt zbrojeniowy z jakiegoś gruzowiska, tego typu mogłoby ujawnić Ci ich zawartość.
-
Przyjrzał się bliżej trupom, wciąż trzymając Glocka na wszelki wypadek. Chciał zobaczyć, co tak właściwie stało się z tymi trupami.
-
Były martwe, to na pewno. Kończyny i głowy powykręcano im pod nienaturalnymi kątami. Sądząc po ubraniach, jakie mieli na sobie, byli to zwykli ludzie, cywile: Żadnych mundurów czy oznaczeń przynależności do jakiejkolwiek frakcji. Wszystkich łączyło również to, że miały rozszarpane gardła oraz były suche, wyssane do cna z krwi. Gdy właśnie łączyłeś te wszystkie fakty, dodając dwa do dwóch, coś kapnęło z góry na Twoją pochodnię. Ciecz wyparowała z sykiem, a potem jej kolejne krople spadły na Twoje ubranie, więc mogłeś im się przyjrzeć: Była to krew, najpewniej brakująca tym tutaj.
-
- Kurwa. Cokolwiek ich zabiło, jest na górze i właśnie mogę zostać jego kolejną ofiarą. - pomyślał zdenerwowany i strzelił dwa razy z Glocka w sufit. Gdy to zrobił, spróbował uciec do metalowych drzwi.
-
Ilu grało w karty?
-
Antek:
Trafiłeś, a to coś spadło z sufitu. Poznałeś tego Zombie, nazywali to Wampirem ze względu na fakt, że miały dziwne nosy, podobne do tych, jakie mają nietoperze, czerwone oczy, były aktywne nocą, miały wielkie kły i żywiły się nie mięsem, a krwią. Ten konkretny był opity jak kleszcz, krew, której nie zdołał przetrawić, wylewała się z ran na brzuchu, gdzie trafiły Twoje kule. Gdy biegłeś do wyjścia, słyszałeś kolejne spadające ciała, a zamykając drzwi dostrzegłeś w sumie tuzin innych Wampirów. Na szczęście były najedzone, nie musiałeś obawiać się ich ataku, zwłaszcza że były dość powolne i ospałe.
Vader:
Były łącznie trzy grupy grających, każda przy innym stoliku. W jednej było tylko trzech graczy, w pozostałych po pięciu. -
- No żesz kurwa mać, a mogłem wziąć strój łowcy czarownic i drewniane kołki! - pomyślał, po czym zaczął szukać czegoś, co mogłoby się nadać na barykadę na wypadek, gdyby Wampiry jednak zdecydowały się na atak.
-
Same drzwi były wystarczająco solidnie, zamknięcie ich od zewnątrz powinno załatwić sprawę.
-
Skoro zabezpieczył się z dwóch stron, to w spokoju będzie mógł coś zjeść. Wyciągnął z plecaka puszkę zupy i chwilę ją potrzymał nad ogniskiem, żeby zrobiła się ciepła.
-
Trwało to kilka minut, a nie było to zbyt komfortowe przygotowywanie posiłku, ponieważ towarzyszyły mu odgłosy uderzenia pięściami i skrobania pazurami o metalowe drzwi.
-
Otworzył puszkę zupy i zaczął jeść najszybciej jak może, przy okazji próbując się nie zakrztusić. Gdy skończył, wyciągnął Glocka i wycelował w drzwi.
-
Potwory wciąż się przez nie przebiły, a Ty nie masz pewności, czy zrobiłaby to kula, gdybyś spróbował teraz wystrzelić ze swojej broni.
-
Wciąż celował w drzwi. Nie wiadomo, przez ile metalowe drzwi się jeszcze utrzymają.
-
Zbliżył się do jednego ze stolika.
-Długo już tutaj gracie? -
Antek:
Wystarczająco długo, że Wampirom znudziło się uderzanie w nie, bo dźwięki ucichły.
Vader:
- A co? - zapytał jeden, jako jedyny podnosząc na Ciebie wzrok zza swoich kart. -
Odetchnął z ulgą i schował Glocka do kieszeni. Sprawdził, ile drewna jeszcze zostało, bo mógłby przygotować kolejną barykadę, umieszczoną przy metalowych drzwiach na wypadek, gdyby Wampiry znowu odzyskały entuzjazm do nawalania w drzwi.
-
Drewna zostało co najwyżej na ognisko czy kilka kolejnych pochodni, nie masz co myśleć o tym, aby barykadować drzwi.
-
- A to, że szefuncio w Londynie kazał zebrać mi mężczyzn na kolejną misję. I mam nadzieję, że dobrze trafiłem.