Teren Obsydianowej Świątyni
-
Słysząc, że w końcu przemówił przybyszowi z kosmosu do rozsądku, uśmiechnął się szczerze, by wyskoczyć z krateru i wyciągnąć rękę w jego stronę.
-W takim razie złap mnie za rękę, jeśli możesz. -
W odpowiedzi, Norrin również postarał się na słaby uśmiech, po czym podał Billowi swoją rękę, a następnie mu odpowiedział przyjaźnie:
-Z przyjemnością… Im szybciej dotrzemy na miejsce, tym lepiej. Po drodze być może miałbyś ochotę na to, abym opowiedział Ci coś o sobie? -
Czując jego dłoń, postarał się wyciągnąć silnym, zdecydowanym ruchem z krateru, jednocześnie licząc na to, że wbrew jego wyglądowi wcale nie hest tak ciężki jak srebro.
-Chętnie opowiem. - odparł wesoło, wciągając go. -
Od razu mógł poczuć, że jest wręcz przeciwnie. Jest nieproporcjonalnie lekki, jak na swój rozmiar oraz masę mięśniową. Ciekawy przypadek, nie ma co. Po chwili drobnego wysiłku, Surfer był już na powierzchni.
-Może chciałbyś, abym Cię poniosła? Powinieneś odpocząć. - spytała się Różowa Diament, kucając przy Norrin Radzie, siedzącym na piasku.
-Jeśli jest taka możliwość, to będzie zaszczyt, Różowy Diamencie. - odpowiedział Surfer, wykonując lekkie skinienie głową.
-No to… Hops. - odpowiedziała Diament, a następnie wzięła Surfera na obie ręce i stanęła na równe nogi.
-Możemy już wyruszyć w drogę, Billu, potomku Williama? - zwrócił się do Deweya Surfer. -
-Nie ma problemu, Norinnie, tylko… nie chcesz brać resztek deski ze sobą? - zapytał przezornie, spoglądając na krater, w których połamana deska surfingowa kosmity, jakkolwiek by to nie brzmiało, leży sobie.
-
-Och… Tak. Dziękuję za przypomnienie, przyjacielu. Po prostu… Trudno mi się przyzwyczaić do tego, że nie jestem cały czas na niej albo nie podąża ona za mną sama z siebie. - odpowiedział, po czym wyciągnął rękę w kierunku krateru i wyprostował palce. Tuż po tym fragmenty deski wyleciały z niego jak torpedy i “stopiły” się w małą kulkę, która zmieściła się w dłoni Norrina.
-
Hmm… Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze wiadomość, że jest kosmitą z supermocami oraz o jakiejś dosłownej, silnej więzi z własnym środkiem transportu. Dobrze wiedzieć.
-No… widzę, że ta deska jest dla ciebie naprawdę ważna. - rzucił, stając koło niego i Różowej. -
Aż trochę strach pomyśleć co jeszcze może Billa spotkać w jego życiu, skoro jak na razie zapoznał się z członkami “zaledwie” dwóch ras kosmitów, a do tej pory nie może się nimi nadziwić.
-To źródło mojej mocy. Została mi dana przez mojego mistrza Galaktusa, abym mógł pełnić zadanie jego heralda. - odpowiedział, podczas gdy Różowa zaczęła iść w kierunku domu Billa. -
Oj, lepiej nawet o tym nie myśleć, patrząc na to, jak sinusoidalnie jego los potrafi się kształtować i zmieniać. Naprawdę, będzie w ten sposób lepiej dla niego samego i jego własnego samopoczucia.
-W takim razie już wiadomo, czemu jest taka ważna. - odparł, podążając za nimi, powstrzymując się jednak od dopytywania od szczegóły - Jednakże… czemu trafiłeś tutaj, na Ziemię? -
-Wiem na ten temat tyle samo, co ty, mój przyjacielu. W jednej chwili przemierzałem bezkresne rubieże przestrzeni kosmicznej w poszukiwaniu planet dla mojego mistrza…A po chwili poczułem piekący ból na całym ciele, po czym obudziłem się tutaj, w kraterze na tej plaży, pozbawiony deski. - odpowiedział zasmucony, spuszczając głowę.
-
-Głowa do góry, Norrinie. - odparł budująco, chcąc go pocieszyć - Już niedługo będziesz surfować po kosmosie na nowiutkiej, może nawet lepszej, desce. Do tego prawie na pewno dowiesz się, co cię tu sprowadziło.
-
-To niemożliwe, przyjacielu. Nie sądzę, aby możliwe było stworzyć lepszą deskę niż ta jaką miałem. Jedyne na co liczę to jej rekonstrukcja. Cóż… Dowiedzenie się, co mnie strąciło z eteru, również byłoby przeze mnie docienione. - odpowiedział bez nadziei.
-
Hmm… w takim razie zwykłe słowa wsparcia tutaj nie wystarczą.
-Hmm… w takim razie zapewnię cię, że Klejnoty na pewno pomogą ci tak, jak tylko potrafią. W końcu jest to nadzwyczaj zaawansowana rasa. -
Chyba jedyne co naprawdę przywróci mu prawdziwie dobre samopoczucie to naprawa jego deski, która jak widać i słychać tak wiele znaczy dla tego przybysza z przestrzeni kosmicznej.
-Precyzyjniej mówiąc, Diamenty mi pomogą. Technologia tu nie ma nic do rzeczy, ponieważ moja deska nie ma żadnego związku z technologią. -
-W takim razie… - zaczął niezbyt pewny, o co mu chodzi - To jakiś rodzaj magii czy innej kosmicznej siły?
-
Norrin na chwilę przymknął oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią, po czym rzekł:
-Coś pomiędzy. Choć… Bliżej mojej desce jest temu, co ty określiłeś jako “kosmiczna siła”. Masz jeszcze jakieś, pytania, Człowieku? -
Dewey przez chwilę zastanowił się, po czym odparł spokojnie, acz niezbyt pewnie:
-Nie… chyba nie. Dziękuję za odpowiedzi, Norrinie. -
// No to jak tak, to robimy od razu przenosimy do posiadłości Billa?
-
//Oczywiście. Poprosiłbym o rozpoczęcie przez ciebie.