Teren Obsydianowej Świątyni
-
Oj, lepiej nawet o tym nie myśleć, patrząc na to, jak sinusoidalnie jego los potrafi się kształtować i zmieniać. Naprawdę, będzie w ten sposób lepiej dla niego samego i jego własnego samopoczucia.
-W takim razie już wiadomo, czemu jest taka ważna. - odparł, podążając za nimi, powstrzymując się jednak od dopytywania od szczegóły - Jednakże… czemu trafiłeś tutaj, na Ziemię? -
-Wiem na ten temat tyle samo, co ty, mój przyjacielu. W jednej chwili przemierzałem bezkresne rubieże przestrzeni kosmicznej w poszukiwaniu planet dla mojego mistrza…A po chwili poczułem piekący ból na całym ciele, po czym obudziłem się tutaj, w kraterze na tej plaży, pozbawiony deski. - odpowiedział zasmucony, spuszczając głowę.
-
-Głowa do góry, Norrinie. - odparł budująco, chcąc go pocieszyć - Już niedługo będziesz surfować po kosmosie na nowiutkiej, może nawet lepszej, desce. Do tego prawie na pewno dowiesz się, co cię tu sprowadziło.
-
-To niemożliwe, przyjacielu. Nie sądzę, aby możliwe było stworzyć lepszą deskę niż ta jaką miałem. Jedyne na co liczę to jej rekonstrukcja. Cóż… Dowiedzenie się, co mnie strąciło z eteru, również byłoby przeze mnie docienione. - odpowiedział bez nadziei.
-
Hmm… w takim razie zwykłe słowa wsparcia tutaj nie wystarczą.
-Hmm… w takim razie zapewnię cię, że Klejnoty na pewno pomogą ci tak, jak tylko potrafią. W końcu jest to nadzwyczaj zaawansowana rasa. -
Chyba jedyne co naprawdę przywróci mu prawdziwie dobre samopoczucie to naprawa jego deski, która jak widać i słychać tak wiele znaczy dla tego przybysza z przestrzeni kosmicznej.
-Precyzyjniej mówiąc, Diamenty mi pomogą. Technologia tu nie ma nic do rzeczy, ponieważ moja deska nie ma żadnego związku z technologią. -
-W takim razie… - zaczął niezbyt pewny, o co mu chodzi - To jakiś rodzaj magii czy innej kosmicznej siły?
-
Norrin na chwilę przymknął oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią, po czym rzekł:
-Coś pomiędzy. Choć… Bliżej mojej desce jest temu, co ty określiłeś jako “kosmiczna siła”. Masz jeszcze jakieś, pytania, Człowieku? -
Dewey przez chwilę zastanowił się, po czym odparł spokojnie, acz niezbyt pewnie:
-Nie… chyba nie. Dziękuję za odpowiedzi, Norrinie. -
// No to jak tak, to robimy od razu przenosimy do posiadłości Billa?
-
//Oczywiście. Poprosiłbym o rozpoczęcie przez ciebie.