Galera "Czarny Jastrząb"
-
//Bywa, Radio, a teraz graj. Czekam z odpisem na jakąś reakcję z Twojej strony.//
-
Tissaen, w panice nie wiedząc co zrobić, podjęła się pierwszej sensownej rzeczy jaka przyszła jej do głowy; chwyciła magią jeden z złotych naczyń w pomieszczeniu i z całej siły palnęła nim kapitana w łeb. Jeżeli udało jej się, to tak samo grawitacją zatrzasnęła drzwi do kajuty.
-
Radio:
Udało Ci się, ale atak monetą jedynie rozeźlił kapitana, może na czole zostanie mu też mała blizna czy siniak. Niemniej, wstał, dobywając broni, a do zatrzaśniętych drzwi zaczęli łomotać już pierwsi marynarze.
Vader:
Gdy dotarłeś na miejsce, zastałeś tam trzech ludzi, zapewne z wart lub przechodzących w pobliżu, którzy również udali się na pomoc dla swojego kapitana. Co ciekawe, pomimo że ich wzywał, to drzwi były zatrzaśnięte od środka, a oni nie byli w stanie ich otworzyć. -
// Zmieniłeś naczynie na monetę. //
Bulaj! Czy w tej kajucie jest bulaj?! Jeżeli tak, to jakkolwiek go otworzyła z pomocą magii lub bez niej i wyskoczyła na zewnątrz, mając nadzieję na chwycenie się czegokolwiek po drodze.
-
//Mój błąd, jakoś zobaczyłem, że ze złota, to wstawiłem tam monetę.//
Niestety, nie było takowego, a kapitan mierzył Cię wzrokiem, czekając na wdarcie się tu swoich załogantów, i skracając dzielący Was dystans.
- Daję Ci ostatnią szansę, abyś poddała się i przyznała do tego, kto Cię nasłał, albo rozwiążemy sprawę inaczej.
//Teraz w zasadzie czekam na Vadera.// -
— Mówię Ci, że nikt mnie nie nasłał! — Wydarła się na niego, kryjąc za skrzynką.
-
//No dobra, jednak nie czekamy, bo liczyłem na jakiś odpis, a tu bagno.//
Nie odpowiedział, ale w sumie nie musiał, gdy do środka wreszcie wdarli się jego marynarze, a wraz z nimi postawny najemnik, który najpewniej je otworzył.
- Łapać ją, ale niech ostanie się cała. Mam do niej kilka pytań. - powiedział i odsunął się, a dwóch ludzkich marynarzy, mężczyzn w sile wieku, uzbrojonych w rapier i sztylet ruszyło w Twoim kierunku. Kolejni pozostali w tyle, podobnie jak tamten bydlak. -
Ha! Nie mogą jej skrzywdzić! Choć to wcale nie poprawia jej położenia, bo jej szanse nie prezentowały się zachęcająco… Jednak nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała wyjść z tego cało. Korzystając z swojego mikrego wzrostu, spróbowała wyminąć w biegu marynarzy, choćby przebiegając między ich nogami (tak, schyliła się). Leciała na oślep w kierunku korytarza, z nadzieją, że tam przyjedzie jej na myśl co zrobić dalej.
-
Szeth “Kotal” Aogad
Tymczasem Szeth, rozumiejąc, co go tutaj spotkało, odsunął się od drzwi i czekał, aż z całego tego zbiorowiska wyleci ścigana postać. Z takim ściskiem, jak jeden biegnie na drugiego, to szczerze wątpił, że którykolwiek zdoła ją chwycić za coś więcej, niż kapelusz.
///Proszę Kuba, twój odpis. Jutro kolejne. Dobrze?/// -
Radio:
Udało Ci się, kapitana również minęłaś, został jeszcze ten wielki i ewentualnie kilku innych marynarzy, a znajdziesz się na pokładzie. Tylko co potem? Wpław przecież nie dopłyniesz do brzegu, a nawet gdybyś ukradła szalupę, to i nią nie powiosłujesz.
Vader:
//Dobrze, dobrze.//
I miałeś rację, mała Goblinka umknęła tamtej dwójce, teraz Ty masz okazję ją pochwycić. -
Potem coś się wymyśli, teraz to nieważne! Musiała jakoś wyminąć olbrzyma, a nie miała wiele czasu na namysł. W biegu rzuciła kapeluszem w jego twarz, by zasłonić mu widok, a następnie czum prędzej prześlizgnąć się na korytarz, jakkolwiek go wymijając.
-
//Teraz znowu czekam na Vadera, tym razem do skutku.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Kotal wiedział, że łapy ma trochę za wysoko, jak na Goblinkę, dlatego też zamiast ją łapać, po prostu potraktował ją butem. Wymierzył kopnięcie z prawej strony licząc też na to, że przy okazji nie zrobi dziury w pokładzie. -
Radio, Vader:
Kopnięcie najpewniej by zadziałało, gdyby nie kapelusz Goblinki, który w ostatniej chwili uratował ją od trafienia i być może poważnych obrażeń, w końcu nawet lekki cios takiej wielkiej kreatury jak Ty mógłby skruszyć jej słabe kości. Uciekła, ale na pokład, gdzie poza najemnikiem było też kilku innych marynarzy, a jej powoli kończyły się opcje na ucieczkę. -
Szeth “Kotal” Aogad
Ruszył za nią, nie chcąc odpuścić sobie jej złapania. Mogła wskoczyć do wody, ale raczej wątpił, że jej się to opłaci. Zwłaszcza, że są na otwartych wodach. Natomiast jej kapelusz Aogad zabrał ze sobą, może wcisnąć jej go do gardła, jeżeli kapitan pozwoli. -
Musiała znaleźć jakiś zakamarek, w który marynarze nie będą mogli się wcisnąć albo uciec na pokład z balastem! Biegła przed siebie, szukając jakiegokolwiek zejścia do ładowni, gdzie mogłaby zgubić pogoń.
-
Vader:
Miałeś ją wciąż na widoku, ale była dla Ciebie za szybka. Poza Tobą dwóch ludzi kontynuowało pogoń, pozostali, chyba na rozkaz kapitana, zostali.
Radio:
Odkryłaś je bez problemu, ale gorzej, że były zamknięte, a nawet Ty nie byłaś się w stanie przez nie przecisnąć, zaś pogoń zbliżała się z każdą chwilą coraz bardziej. -
Ponownie spróbowała triku z forsowaniem zapadek zamka magią. Jeżeli tylko jej się udało, zeskoczyła na dół, zatrzaskując za sobą właz.
-
//Czekam na Vadera.//
-
Szeth “Kotal” Aogad
Ciągle podążał za swoim celem. Jeżeli spróbowała sobie zablokować jakoś drogę, to wykorzystał swoją siłę, by się przebić przez jakąkolwiek blokadę.