Pustynia Śmierci
-
Teoretycznie prawie wszystko mógłbyś wykorzystać w tym charakterze, ale maczeta chyba będzie najlepsza. No i kij obiecany przez barmana, którym może żadnego nie zabijesz, ale już utrzymasz na dystans. No i gryząc kij, szczur nie ugryzie Ciebie, co jest sporym pocieszeniem, jeśli jeszcze raz przypomnisz sobie, jak silne szczęki i ostre zęby mają te stwory.
-
Brrr, Dice’a przeszedł dreszcz na myśl o szczurzych szczękach zastałych w jego łydce. Albo stopie. Albo gdziekolwiek w jego ciele. Nieprzyjemna rzecz do wyobrażenia.
Wziął maczetę i wrócił z nią do Hugha. -
On już czekał, a z nim komplet pułapek, będących właściwie niczym innym, jak zwykłymi łapkami na myszy, ale proporcjonalnymi do gabarytów zmutowanych gryzoni, oraz trutkami, czyli rozmaitymi resztkami pożywienia, które zostały odpowiednio “doprawione” starymi chemikaliami. Oraz z długim kijem, który wręczył CI bez słowa.
- Już niejednego grajka mi zabili… Ale jak dorwą Cię tam na dole, to chociaż daj się zeżreć w całości, żebym mógł się łatwiej pozbyć Twoich resztek, bo taka śmierć to już kompletna kompromitacja. -
— Jasne szefie, postaram się. —Prychnął, odbierając z jego rąk wszystko co potrzebne do eksterminacji gatunku szczurzego. Kij wziął w obie dłonie, maczetę wsadził za pas, tak by mógł ją bezproblemowo dobyć.
Po tym zostawił Hugha samemu sobie, poszedł w kierunku zejścia do piwnicy. -
Długie, ciemne schody, a światło z góry oświetlało je może do piątego stopnia. Na szczęście w Gnieździe Tułacza był prąd, a więc zauważyłeś włącznik światła, który zapewne działa.
-
Z lekką niepewnością zapalił światło, nie do końca wiedząc czy rzeczywiście chce to zrobić. “Najpierw szczegóły, potem się zgadzać.” po raz kolejny skarcił siebie w duchu, zaciskając dłonie na knykciu.
-
A więc oświetliłeś sobie schody, kolejnych kilkanaście stopni, a potem znów ciemność. Przy ostatnich stopniach jednak był kolejny włącznik.
-
“Raz czarnemu śmierć, nie?” Pomyślał, po czym powoli, strachliwie zszedł kilka stopni niżej. Sięgnął kijem do włącznika, by go przełączyć.
-
I stała się światłość, która ukazała Ci wysokie pod sufit regały i półki na ścianach, które skrywały rozmaite dobra. Od wybuchu apokalipsy nie widziałeś takich zapasów: Butelki rozmaitych alkoholi i soków, konserwy, puszki, przetwory w słoikach, mięso, sery i wiele innych. Były też baniaki z wodą, skrzynie pełne innych dóbr i wiele więcej. Gdyby znów coś się stało, a gdzieś w pobliżu spadłaby kolejna atomówka, to byłoby chyba najlepsze miejsce, żeby przeżyć.
-
Po chuj atomizować takie zadupie jak Pustynia Śmierci? O to raczej nie trzeba się martwić. Prędzej śmierć zadadzą im takie przyjemniaczki jak rzeczone szczury.
Jak już o szczurach mowa, to rozejrzał się za nimi, ściskając badyl w dłoni. -
Nie były głupie i nie wyszły do Ciebie, przynajmniej nie teraz. Najpewniej czaiły się gdzieś, oceniając jak dużym, i ewentualnie smacznym, zagrożeniem będziesz.
-
Korzystając z tego, że jeszcze nie musi spierdzielać przed nimi, ustawił pułapkę u dołu schodów. Szkodniki będą miały nagrodę za próby przejęcia góry.
-
Zrobione, a żaden się jeszcze nie pojawił. Teraz nic tylko zapuścić się dalej. I przy okazji nie nadziać się na pułapkę, którą przed chwilą zastawiłeś.
-
Oczywiście, kurna.
Ruszył w głąb piwnicy, zbliżając się do regałów. To właśnie na nich znajdowały się najcenniejsze dobra, wiec stanowiły dobre miejsce do zastawienia pułapek. Obił okolicę kijem, chcąc wykurzyć ewentualne szczury, po czym ułożył kilka “prezencików” dla gryzoni. -
Gdy rozstawiłeś ostatnią, usłyszałeś pisk i zobaczyłeś pierwszą parę czerwonych oczu w najdalszej części piwnicy, zapewne niedawno dobudowanej, bo tam światło zdawało się nie sięgać. W mroku dostrzegłeś najpierw jedną parę, później drugą, trzecią, ósmą i dwunastą… Po chwili z ciemności wyszły pierwsze pustynne szczury, całkiem okazałe bydlęta, jak na gryzonie, bo wielkości średniego psa.
-
— O chuj. — Powiedział do samego siebie, widząc Armię Czerwoną czerwonych oczu.
— Trzymać się z dala ode mnie, włochate kurwy, a obie strony wyjdą z szwanku. — Wyciągnął kijek przed siebie. -
Szczury odebrały to jakby jako zaproszenie, i teraz wszystkie ruszyły w Twoim kierunku, choć wciąż powoli, węsząc i piszcząc, ale nie wiedziałeś, czy w ten sposób się ze sobą komunikowały i ustalały strategię czy może miały chciały Cię odstraszyć.
-
Jeżeli miały za zamiar go odstraszyć, to jak na razie szło im to wręcz podręcznikowo.
Dice cofnął się o kilka kroków, po czym stanął jak wmurowany w podłogę.
“No przecież jak będziesz się cofał, to one będą podchodzić! Logika, czarnuchu!” zacisnął dłoń silniej na kiju, po czym w drugą chwycił maczetę.
Machnął kijem po podłodze, by odstraszyć futrzaste chujowiny. -
Nie udało się, choć fakt, gdy Ty się zatrzymałeś, to i one stanęły w miejscu. W końcu jednak jeden rzucił się w Twoim kierunku, otwierając szeroko paszczę pełną ostrych kłów.
-
— Ani rusz! — Warknął, spuszczając potęgę kijka na łeb szczura i przygotowując maczetę w drugiej dłoni.